Bardzo nie lubię Wrzóda, gdyż doczepia się i jest natrętny. Za pierwszym razem ucieszyłem się, że mam jakiegoś pomocnika, będzie mi potwory zabijał, etc. Więc wziąłem go ze sobą. Po pierwszej gadce myślałem, że jest to taki wstęp. Jednak myliłem się. Co chwila zaczepiał mnie i pytał się o jakieś dziwne rzeczy, czy opowiadał mi chore historie. Miałem go dość, więc idę z nim na ścierwojady, szwendające się nieopodal Starego Obozu. Odciągam jednego, ten pieje, a Wrzód mówi tą gadkę słabeusza "Ja... Pójdę zawołać pomoc", albo "Nie mam teraz odpowiedniego oręża...". Sam musiałem zabić ścierwojada. Wracam zdenerwowany do Obozu. Przybiega do mnie Wrzód i znowu się doczepia. Chodzę z nim cały czas po obozie i ciągle jest to samo. Więc się zdenerwowałem i miecz puściłem w ruch. Ten mnie nazwał "świrem", więc go ponownie pobiłem. Od tej pory zawsze gdy spotykam Wrzóda, biję go, by mieć później święty spokój. W piątym rozdziale zawsze go nie ma, albo gdzieś ucieka.