...za to zaczęli szykować się do walki. Nagle naprzeciw grupce wyskoczyła większa gromada bagiennych topielców.
- Gdzieś tu muszą być bagna... - powiedział Sado po czym szybko dodał - zaczekaj
Madzia chciała coś powiedzieć, lecz Sado dał susa do tyłu znikając gdzieś. Czarodziejke otoczyło 4 bagiennych topielców.
- Sado wracaj tu - wrzasnęła Madzia, lecz nikt jej nie odpowiedział
Topielce zaczęły się powoli zbliżać. Madzia prawdopodobnie szykowała jakiś czar. Nagle znikąd pojawił się Sado ucinając szybko głowę jednemu z bagiennych stworów. Następny także go zaatakował. Sado szybko wbił mu ostrze w pysk i poczekał aż jego ciało spłonie. Nagle Sado opuściły siły. W głowie posłyszał obłąkańczy śmiech i po chwili runął na ziemię bezwładny. Leżał, myśląż że zaraz zginie, lecz w miarę szybk odzyskał czucie i odrazu wstał. W tej samej chwili rzucił się na niego topielec wbijając pazury w lewe ramię. Sado poczuł to i w furii wbił swoje ostre pazury tak mocno w szyję przecwnika, że przedarł mu skóre i przeciął tetnicę pozwlając się wykrwawić.
- Skurwielu... - zasyczał Sado i wycofał się przykładając usta do rany. Zaczął ssać, a co chwila wypluwał truciznę. Po kilku minutach "odtruwania" przyłożył ostrze miecza do rany i skupił się. Ostrze zapłonęło. Wyraz jego twarzy zmienił się, lecz nie wydał żadnego ogłosu. Płomień był coraz bardziej gorący i upojnie lizał Sado krew wypływającą z ramienia, "każąc" jej wrzeć, co sprawiało Gubernatorowi jeszcze większy bół
- Nie pozwolę na zanieczyszczenia krwi - mruknął ironicznie do siebie i z trudem podnosząc się chwycił miecz i przygotował się, by zabić kolejne stwory.