Do bandyty podszedł Assasyn. Był on gotowy na każdą ewentualność. Jego uzbrojenie co prawda, było kiepskie - jeden krótki miecz i łuk. To była jego pierwsza wyprawa w życiu i niewiedział co go czeka. Mimo wszystko starał się zachować spokój. W sumie wszystko będzie wyglądało prosto - on i grupka bandytów zaczajają się z dwóch stron w lesie na karawane, zabijają strażników i Marisa, a później tylko dzielą się łupami. Pocieszało go to, że już umiał w miarę dobrze walczyć mieczem i dwoma ostrzami. Tylko po co mu ta ostatnia umiejętność skoro nie ma dwóch ostrzy?
- Zgłaszam swoją gotowość. Możemy jeszcze trochę poczekać, Arti pewnie jeszcze załatwia jakieś sprawy w mieście. Nawet chyba nie wie, że wyprawa się rozpoczęła. Szefie jaką strategię obrałeś na karawanę? Maris pewnie połapał się, że ktoś mu zwędził plan i zwiększył ochronę towarów. Proponuję, abyś ty i kilku silniejszych bandytów zaatakowali od tyłu i przodu. Ja i kilku innych możemy was wspierać łukami. Mam też jeszcze jeden pomysł - wyślemy kogoś do lasu na zwiady, aby obserwował drogę i powiedział kiedy mniej - więcej Maris dotrze do naszej zasadzki. Ja zdejmę strój bandyty i będę udawał klijenta. Kiedy Maris będzie wyjmował towary wezmę go jako zakładnika i zagrożę strażnikom, że jeśli podejdą bliżej podetnę Marisowi gardło. Tymczasem wy ze krzaków zaczniecie do nich strzelać. Zanim się zorientują co się dzieje będą już martwi. Co ty na to?