Rozpoczęła się walka, momo czterema celnymi strzałami zakończył żywot kwartetu goblinów. Za momęt z jaskini wyleciała cała banda. Tego momo się nie spodziewał, czego nie można powiedzieć o jego towarzyszu. Chwilę mruczał coś pod nosem, gdy nagle z ziemi wyskoczyły latorośle. Część goblinów wisiała do góry nogami bezradnie wymachując łapkami. Reszta widząc co stało się z ich pobratymcami rzuciła się z wściekłością na bohaterów. Momo już miał oddać strzał, kiedy coś przyłożyło mu w kostkę. Zobaczył goblina, nie wiedział jakim cudem się tutaj znalazł, ale wyglądał dziwnie. Nie był szary jak inne lecz miał krótkie szafirowe futerko. Momo wściekły na niego już chciał go złapać za kark, żeby rzucić nim w nadbiegające stworki, kiedy ten rozpłynął się w powietrzu. Zaskoczony zdarzeniem nie zauważył, że jego przyjaciela okrążyła reszta szajki okładając go metalowymi drągami (prawdopodobnie to wytopiły z rudy). Szybko mierzył do goblinów eliminując jednego po drugim. Gobliny widząc co jest grane od razu przerzuciły się na momo. Ten jednak potraktował je uderzeniem wiatru które rozrzuciło je po okolicy. Jego towarzysz wstał poobijany co go za bardzo nie przejmowało. Wokoło niego zabłysneła jasna wręcz oślepiająca aurą, a kiedy zanikła jego ran już nie było. Weszli do jaskiń. Tutaj w zasadzie nic ciekawego nie było, jednak kiedy podeszli tunelem kawałek dalej ujrzeli niebieskł łunę bijącą z za zakrętu. Od razu przyśpieszyli kroku, i po minucie ujrzeli grotę. Wszystkie jej ściany połyskiwały ciemno niebieskim kolorem. Po lewej stronie stronie stało coś w rodzaju kamiennego stołu, na którym leżały papierowe zwoje. Rozglądali się po sali kiedy nagle z drugiego końca dobiegł huk i pojawił się znany momowi goblin o nietypowym ubarwieniu. Od razu rzucił się w strone stołu;
- Zabierz zaklęcia, na stole są zwoje zabierz je, szybko - krzyczał z końca sali towarzysz momo.
Goblin był już za blisko, momo wyjął z kołczanu strzałę i przymierzył w stronę zwojów - ostatnia szansa - pomyślał wypuszczając strzałę. Goblin już miał zwoje w łapskach kiedy na stół wpadła strzała sunąc prosto w stertę pergaminów. Nastąpił wielki wybuch i wszyscy wylądowali na ziemi parę metrów dalej niż przed chwilą. Kiedy opadł pył momo nie zobaczył już ani towarzysza, anie goblina. Ponieważ zakończył swoje działania przeszukał ciała goblinów. Znalazł głównie stalowe pręty, a przy jednym sakiewkę z trzydziestoma sztukami złota. Czym prędzej udał się w strone Ombros. Po krótkim marszu zobaczył, że ze znanej hatki unosi się dym. Przed domkiem paliło sięognisko, a na ruszt ktoś nadział goblina. Podszedł do drzwi i powoli je uchylił:
- Hej przyjacielu, już jesteś - zawołał siedzący na krzesełku kumpel.
- Gdzie Cię wcieło w jaskini?
- Teleportowałem się zanim twoja strzała uwolniła energię ze zwojów.
- Zostawiłeś mnie tam!
- Uspokój się, gdybym tam został zasypałyby mnie skały. Zrozum że gdybym nie uciekał już bym nie żył.
- Hmm hyba masz racje. Było nie było, jednak bardzo mi pomogłeś. Weź chociaż tą sakiewkę.
-Złoto... nie jest mi w ogóle potrzebne. Co ja z nim zrobie na tym odludziu? Jest jednak jedna rzecz...
- Tak?
- Przydał by mi się taki kołczan na łuk jaki masz na plecach. Nigdy nie byłem dobre w te klocki także nie potrafiłem sobie takiego zrobić.
- Już jest twój. Weź jeszcze tą miksturę leczniczą. Na wszelki wypadek. No to do następnego spotkania. Może wpadniesz kiedyś do Ombros pogawędzić przy piwie.
- Nie przepadam za miastem, ale może kiedyś. Do miłego..
Tak po porzegnaniu udał się czym prędzej do Ombros. Powrotna droga minęła bardzo szybko. Słońce zaczynało już zachodzić za horyzont kiedy momo dotarł do miasta. Zauważył strażnika zamykającego bramę, aby zdążyć zaczął jak najszybciej biec.
- Stój! - krzyknął strażnik - nie wyglądasz na wampira.
- I nim nie jestem, (jeszcze) co się dzieje w mieście.
- Nie słyszałeś, Kilka dni temu król udał się na zwiad do pobliskiej wioski. Mieszkańcy zostali bestialsko wymordowani, a na miejscu pożywiało się stado wampirów. Teraz te same grasują koło miasta dlatego ta brama jest na noc zamykana.
- Dziwne doprawdy, myślałem że na wyspie wulkanicznej zadaliśmy sługo Kagana taki cios że już nie odważą się na takie akcje.
- Dragosani wraz z drużyną wyruszyli na wyprawę w góry aby zakończyć to raz na zawsze. Mam nadzieję.
- Ja również