- Stanie się, jak chcesz Melkiorze, ale najpierw wysłuchasz ode mnie jednej rzeczy. - zaczął stanowczo mówić Warcisław.
Nie patrząc, czy Melkior słucha, ale mając potrzebę powiedzenia prawdy, głośno, donośnie i pełen emocji powiedział:
- Jedyna scena, którą pamiętam z dzieciństwa w Myrtanie to fragment jednej z inwazji demonów m.in. na przygraniczy Tolgrund - moje rodzinne miasto. Byłem w domu, który skądinąd, kiedy wyjeżdżałem, był spaloną ruiną w centrum miasta, to tortury demona wobec mojej matki, który bawił się zadając jej coraz głębsze rany na całym ciele. W naszej chacie był wtedy mrok tak, jak w chacie wodza. W związku z tym nikt, ale to kurwa jebana mać, NIKT nie będzie mówił, że jakiekolwiek przecinanie skóry do krwi w mroku nie jest domeną demonów. Może i szaman był ofiarą wojny demonów, ale skoro dopuszcza takie rzeczy, to znaczy że stał się jednym z nich. A jeżeli to dla Ciebie norma, to mogę jedynie splunąć Ci w twarz! - ostatnie słowa Warcisław mówił drżącym głosem, mając łzy w oczach, a po zakończeniu monologu wypluł kawałek śliny w kierunku Melkiora.