Warcisław w okresie wyprawy do Torgonu był praktycznie nieobecny. Zasadniczo wolał przemilczać takie kwestie, bo świadczyły o jego ewidentnej słabości, ale bał się krasnoludów. Krasnoludy to lud robotniczy, który z jednej strony znany jest z solidnej pracy cechowo-przemysłowej, ale z drugiej nie rzadko odwołuje się do alkoholu i przemocy. Rozstrzyganie sporów przez alkohol i przemoc to nie był świat Warcisława - nie odnajdywał się w takim sposobie argumentacji. Na jego szczęście, również pozostali uczestnicy wyprawy uznali, że nasze cele i pozycja społeczna na Valfden wykluczają bliższe kontakty z krasnoludami na ich ojczystej ziemi, w związku z czym nic nie stracił, zachowując bierność w Torgun. Co najwyżej, intrygowało go prawo spadkowe, o którym mówił Kazmir, w tym zagadnienie przedawnienia wezwania, które to pojęcie nie było mu znane z kultury prawnej Valfden. Uznał jednak, że pytanie się o takie rzeczy Kazmira to duże ryzyko, bo nie umie wyczuć jego humoru.
Ketofa to jednak zupełnie inny świat. To świat dzikiej natury - miejsce, w którym zastana cywilizacja Valfden, niekiedy zbytnio przekonana o swojej wyższości, zetnie się z podstawowymi prawami natury, które stosuje lokalny lud - starając się odrodzić po faktycznej zbrodni ludobójstwa i czystce etnicznej, jakiej dopuściły w Ketofie się wojska Ardenos. Tutaj przedstawiciele cywilizacji intelektu prawdziwie miłujący rozum mogli być jednocześnie nauczycielami i uczniami - uczącymi o możliwościach wykorzystania rozumu, ale i szukającym zapomnianych prawd w mądrości ludowej będącej prostą adaptacją praw natury w procesie rozumowania. Warcisław natomiast miał wielką ochotę uczyć o prawie i zgłębiać prawo. Uznał zatem, że warto się wybrać do Ketofy.
- Płynę z wami. - szybko zwrócił się do Melkiora i Kazmira, odpowiadając na swoje wewnętrzne rozważania.