Zetarmelker
Nienawidziła Astas. Ta pora roku była nieprzyzwoicie ciepła. Nawet teraz, krótko po zachodzie słońca, wciąż było jej duszno i nieprzyjemnie. Gorące powietrze zdawało się być jakby przesiąknięte zapachem dnia. Rikka stała teraz na płaskim dachu samotnej czarnej wieży, która w gminie Ombros służyła jej za lokum. Próbowała się odprężyć ćwicząc swego rodzaju taniec, który opracowała w oparciu o to, czego nauczyła się od imigrantów z Tinirleitu. Czerpała też inspirację z różnego rodzaju technik walki bez użycia broni, przez co zdawała się teraz walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem. Praktyka tego tańca miała na celu jeszcze bardziej zwiększyć płynność jej ruchów, oraz poprawić ogólną koordynację. Wampirzyca wierzyła, że nogi, ręce, palce, kły i inne części ciała były pierwszymi i podstawowymi narzędziami każdego zabójcy. Bez opanowania do mistrzostwa technik walki nimi nie można było osiągnąć perfekcji w walce bronią białą. Żeby zaś móc dobrze zabijać bez konieczności sięgania po oręż, należało postarać się o idealne zgranie wszystkich swoich ruchów. Mało kto wiedział, że znaczna część szybkości i siły ciosu ręką w rzeczywistości generowana jest w nogach. Z początku taniec Rikki był wolny. Musiała najpierw rozruszać się po całym dniu spędzonym w łóżku. Później jednak, gdy zaczęła już czuć się normalnie, jej ruchu stały się dużo szybsze. Wkrótce osiągnęła prędkość niemożliwą dla zwykłego człowieka. Atakowała wyimaginowanych wrogów i unikała ich ciosów wykonując przy tym akrobacje, od samego widoku których nie jednemu zakręciłoby się w głowie. I nie zwalniała. Z czasem jednak do jej tańca wkradła się pewna nerwowość. Ruchy stały się ostrzejsze, niemal przepełnione złością. Rudowłosa zaczęła uderzać z pełną siłą, jakby faktycznie starała się kogoś powalić. To by było na tyle, jeśli chodzi o odprężenie. Fuknęła wściekle, a zaraz po tym się zatrzymała. To wiatr wiejący od strony wielkiego miasta popsuł jej humor, przynosząc ze sobą cały smród metropolii. W czasie Astas Ombros cuchnęło dużo bardziej niż zazwyczaj. Zwłaszcza kiedy było tak gorąco, zwłaszcza dla kogoś wyposażonego w wampirzy zmysł węchu. Czuła odór rozgrzanych ludzkich ciał, pomyj wylewanych na ulice i do jeziora, fetor z dzielnicy zewnętrznej i przykry zapach ryb rozkładających się w porcie i na bazarze. Zabójczyni spojrzała z nienawiścią w stronę leżącego kilka kilometrów dalej miasta. Widziała je dobrze. Nie tylko dzięki swoim oczom dziecka nocy, ale również dzięki światłom, które w Ombros nigdy do końca nie gasły. Życie tam trwało przez całą dobą. Trzeba tylko było wiedzieć, gdzie go szukać. Jasne, to miejsce miało swoje plusy i było ich nawet całkiem sporo. Po pierwsze zapewniało ogromne zyski gminie, co przekładało się też na nieco większe dochody pani tych ziem. Prócz tego było wprost rajem dla różnej maści złodziei, dzięki czemu młode Kruki nie musiały daleko szukać zarobku. Wreszcie, metropolia była również dobrym miejscem dla wampira. Dobrym do polowań. Wiele tamtejszych lokali działało również po zachodzie słońca, a więc mogła pojawiać się tam bez wzbudzania jakichś szczególnych podejrzeń. Dodatkowo, w mieście liczącym około sto tysięcy mieszkańców bywało tak, że nikt nawet nie zauważył zniknięcia jej ofiary. W jednej chwili, Rikka podjęła decyzję. Gdy wstawała wcale nie planowała łowów. Początkowo zamierzała tylko zadowolić się swoimi zapasami lub poprosić o trochę życiodajnego płynu któregoś ze sług. Zapach miasta rozbudził w niej jednak najgorsze instynkty. Czuła, że tej nocy musi zabić i mieszkańcy Ombros będą mieli wielkie szczęście, jeśli skończy się na jednej tylko osobie. Zeszła na dół i skierowała się do metropolii.