- O cholera - mruknął gospodarz.- Hmm, no zaczęło się tak parę miesięcy temu. Może ze 3 albo 4. Na początku, to tylko okna i drzwi same się otwierały, czasami coś potłukło. Nikt nie zwracał na to uwagi - opowiadał.- Potem zaczęliśmy widzieć jakieś... hmm, kształty? Na początku widział je miejscowy pijaczek, Mietko. Pewnie zaczepił cię przy drzwiach. Ściąga myto, choć sołtys mówił mu, żeby tego nie robił - opowiadał.- Mietko nie wierzyliśmy, bo to w końcu pijaczyna. Potem jednak skarżył się Golon, szef naszej milicji. Wtedy już żeśmy się przejeli. Odprawiliśmy obrzędy, kapłan miejscowy nam kazał ofiary i datki składać, żeby Zartata miłosiernego przeprosić, bośmy pewnie zgrzeszyli- nie przerywał. - Ale najgorzej zaczęło się robić miesiąc temu - zniżył ton.- Brat Golona - Karczek zniknął. I tak cyklicznie, co tydzień ktoś znikał. Po Karczku był to Marian, taka menda, potem młynarz Władek a na sam koniec psia mać, Sołtys zniknął!