Dragosani zatrzymał się przed drzwiami. Drzwi jak to drzwi, zamykały przejście. Były drewniane, masywne, dwuskrzydłowe. Miały klamki. Na obu skrzydłach, na ich wewnętrznych krańcach, z dala od zawiasów. Klamki były wykonane z mosiądzu i tak fikuśnie zawinięte. Zawiasy, o których już wspomniano, mosiężne nie były. Wykonane były z mocniejszego metalu. Musiały takie być z racji swojej funkcji. Wracając jednak do samych drzwi, były one drewniane. Jak już wspomniano. Drewno było ciemne. Przez lata swojego istnienie, z czego znaczna część przypadała na okres zapomnienia, drewno pociemniało, zyskując barwę ciemnego brązu. Drewno nie było też gładkie. Jego powierzchnię pokryły liczne niedoskonałości, powstałe przed lata zaniedbania. W dotyku było zimne, wychłodzone temperaturami hemis.
Antares nacisnął klamkę i pchnął drzwi, wchodząc do pomieszczenia za nimi.