Kobieta uśmiechnęła się na tekst o ziemniakach. Nie wyobrażała sobie jednak ciemnoskórego sadzącego warzywa, po prostu nie potrafiła. To było zajęcie zbyt spokojne i monotonne, zupełne przeciwieństwo walki, a przecież do tego byli szkoleni. Poza tym, z czasem każdy oswajał się z zabijaniem wrogów, przekonywał się do tego i następnie stwierdzał, że walka sprawia mu przyjemność. Podobnie zresztą było z maurenką.
- Wizja spokojnej starości w otoczeniu ukochanej osoby brzmi całkiem przyjemnie. - stwierdziła. - Może lepiej, że nie dożywa starości, nie trzeba przynajmniej myśleć o przyszłości. - powiedziała patrząc jak Mohamed wskakuje na konia.
- Mohciu, zabiorę się z Tobą. - rzuciła siadając za ciemnoskórym. Objęła go w pasie, po to, aby jakoś się na zwierzęciu utrzymać. - Ale obiecuję, kiedyś nauczę się jeździć konno i sobie urządzimy wyścigi.