Karczmarz zaprzeczył, jakoby dalej nie wiedział o co chodzi. Później obaj mężczyźni weszli do lokalu. Była noc, jakieś dwie godziny po zamknięciu, a jednak ludzie Pawłowa ciągle czekali na jego powrót. W dzisiejszych czasach ciężko o dobrych pracowników, lecz temu karczmarzowi najwyraźniej udało się takich znaleźć.
-Ha, mówiłam, że zaraz przyjdzie!- Zawołała blondynka z dwoma warkoczami. To była ta sama dziewczyna, z którą Nawaar wcześniej rozmawiał. Prócz niej w pomieszczeniu była jeszcze druga kelnerka, mężczyzna w kucharskim fartuchu i jakichś dwóch parobków.
-Ale co to?- Dziewczyna dopiero po chwili zobaczyła kule. Któryś z pomocników kucharza zapytał o Patricka, tego chłopaka zabitego przez kuroliszka. Pawłow przysiadł ciężko na stole i opowiedział zgromadzonym całą historię. Od początku do końca. Wszyscy wyraźnie posmutnieli. Wtedy karczmarz wysłał jednego z pomocników do domu zabitego, by ten powiadomił jego rodzinę. Resztę załogi odesłał do ich własnych domów. Jutro był przecież normalny dzień pracy, musieli się wyspać.
-Dzięki raz jeszcze.- Zwrócił się do maurena, gdy zostali już sami.
-Idę teraz do siebie na piętro, bo zaraz padnę ze zmęczenia. Ty możesz się tutaj rozgościć, coś przegryźć i napić się. Bez krępacji, spiżarnia jest twoja. Jak zrobisz się senny to też możesz pójść na górę. Lorens niekiedy przychodzi już koło południa, ale zwykle później, więc masz czas żeby odpocząć.