Kiedy tylko statek dobił do nadbrzeża jaszczurowi zrobił się lżej na duchu. Nagle opuściły go stare emocje, które mocno targały jego ciałem. Od dawna wyczekiwał tej chwili, i choć wiedział, że to tak na prawdę tylko wstęp do całej przygody, czuł się jak zwycięzca, choć nie miał żadnego prawa do tego. Marynarze energicznie krzątali się po pokładzie. Zaraz też położono kładkę umożliwiającą bezpieczne opuszczenie okrętu. Zawsze można było dostać się wpław ale czy teraz by to potrafił? Wszakże z jedną ręką byłaby to sztuka prawie, że mistrzowska. Spojrzał na nią pewnym wzrokiem i w duchu uśmiechnął się. Od razu w głowie pojawiły się setki nowych myśli i kolejny dreszczyk emocji. Teraz musiał zebrać się w sobie na nowo i odnaleźć, w głębi duszy, tego starego Szeklana jeszcze z wojny z Meanebem na Zuesh. Nie była to trudna czynność.
Mocno zacisnął pięści, a raczej swą jedyną pięść, i biorąc głęboki wdech ruszył ku kładce mijając Tyrra. Przechodząc obok niego, odpowiedział mu.
- Jak to mówią, wszystkie chwyty dozwolone. - powiedział z lekkim uśmiechem.
Uważnie stawiał swe kroki, a kiedy tylko dotknął stopami suchego lądu, stanął pewnie i spoglądając na niebo odetchnął z ulgą. Jeszcze raz rozejrzał się dookoła lustrując, przy okazji, miejscowych ludzi. Wyglądał tak, jakby chciał wśród nich znaleźć wzrokiem tych, którzy napadli na jego włości. A teraz graniczyło to raczej z cudem. Ostatecznie poprawił pas, sprawdził, czy nie zapomniał czegoś zabrać z okrętu. Wszystko było na swoim miejscu. Także teraz oczekiwał aż zejdą pozostali. Oczekując tak, rzucił jeszcze kilka słów w stronę Tyrra.
- No, to teraz nie pozostaje nam nic innego, jak tylko złożyć miłą wizytę u pani Mei.