Jezioro okazała się całkiem pokaźne, okrągłe, mierzące pewnie z milę w średnicy. W miejscu, w którym Lucas podszedł do zbiornika, rosła mała kępka trzcin, zaraz po jego lewej stronie. Powierzchnia jeziora była nieco zmarszczona południowym wiatrem, tworząc poprzeczne znaki na wodzie. Tafla była wcale przejrzysta, chociaż nieco zielonkawa. Nie w brudny, glonowaty sposób, raczej jakby patrzeć przez koloryzowane szkło, które rycerz widywał niejednokrotnie w witrażach cytadeli gminy Raschet. Jezioro okalała niewielka, piaszczysta plaża upstrzona kawałkami kory. Gdzieniegdzie darń zachodziła całkowicie ponad wodę, nakrywając ją swoją przegniłą zielenią.
Lucas dostrzegł pojedyncze, niewielkie rybki, które szperały po dnie blisko brzegu. Gdzieś przed nim, mniej więcej w ćwierci odległości na drugi brzeg, pływał łabędź. Zdawało się, że nie widzi zakonnika z wierzchowcem, będąc odwróconym w drugą stronę.