Przystanął, widząc wejście do dużej krypty. Sprawdził jeszcze raz ślady, po których podążał, ale uznał, że nie może się mylić - były zbyt świeże, tak wyraźnie, że nawet taki laik jak on potrafił rozpoznać, że zostawił je ktoś wcale niedawno i podążał w tamtą konkretną stronę. Problemem było to, że Aeger wcale nie chciał wchodzić do środka, nie chciał zagłębiać się w ciemności, szukając podejrzaną postać, która na pewno miała coś na sumieniu. Pluł sobie w brodę, że nie poszedł inną drogą, że nie skręcił w inną ulicę, czy że nawet w ogóle zaszedł do tej karczmy wieczorem, nie idąc od razu do domu, jak każdy porządny obywatel.
Ruszył więc przed siebie, w stronę wejścia, rozglądając się za jakimś potencjalnym źródłem światła, które mogłoby mu pomóc w orientacji w terenie. Miecz trzymał przed sobą, pewnie, mocno, trzymając mięśnie na wodzy.