Anioł położył dłoń na ramieniu jednego z rekrutów, który wydawał się być szczególnie dotknięty stratą Krecika. Wyglądał podobnie do niego, również nieco niezdarnie trzymał tarczę, miecz nie trzymał pionu, gdy stali w oficjalnym szyku powitalnym. Chłopak był nieco chudszy i jakby wątlejszy od innych rekrutów, miał więc z Krecikiem trochę wspólnego. Możliwe, że byli jakimiś bliższymi znajomymi, może nawet przyjaciółmi. Funeris nie zdziwiłby się, gdyby ich łóżka we wspólnej celi znajdowały się tuż obok siebie.
- Każdy może przyczynić się do większego dobra. Nawet Ci, od których się tego nie spodziewamy - powiedział po krótkiej chwili, patrząc rekrutowi w oczy. Ten opuszczał wzrok, jednak podniósł go po chwili, jakby zachęcony nieco przez anioła. Funeris przysiągłby, że zbierała się gdzieś tam jakaś pojedyncza, pierwsza łza.
- Krecik zginął bohaterem, tak jak i żył przez ostatnie swoje godziny. Znosił trudy ciężkiej podróży, pomagał nam w naszej misji z pasją i zaangażowaniem. Ani razu nie wyraził sprzeciwu, ani razu nie odwrócił się do nas plecami. Miał za zadanie służyć Zartatowi i chronić swego króla, co uczynił niczym największy z wojów. - Głos Funerisa powoli rósł, mówił on coraz głośniej. Obrócił się, spojrzał po twarzach, które akurat były z boku.
- Nie wiem, czy ja sam, będąc na jego miejscu, zdobyłbym się na taką odwagę, na takie poświęcenie. Nie było dla niego żadnych oporów, nic nie blokowało jego umysłu czy serca - Krecik pokazał, że największy płomień wiary może płonąć w tych najmniejszych. To dzięki niemu nasz król Dragosani I Antares może teraz stąpać wśród murów Chevalier. Oddajmy wszyscy hołd Krecikowi dzisiejszego wieczora. Wypijmy za jego waleczność w kapitularzu. Zawieśmy posty i umartwianie, gdyż dzisiaj czcimy bohatera!