Nie docenił majora Suhobolca Suhodola. Nie dostał on w rezultacie trzonkiem topora wikinga, a zamiast tego uskoczył w tył. Srebro rąbnęło w i tak dostatecznie zdemolowaną szafę Lothbroka, który wycofał się. Wiking przerzucił topór do lewej ręki i wyczekał, prawą dłoń położył na rękojeści miecza, który dawno temu dostał od Melkiora. Cholera, komandyr walczy jakimś gównem, trzeba by mu w końcu zwrócić prezent.- pomyślał.Ale teraz nie, jeszcze mi się przyda!.
W momencie gdy człowiek znosił miecz do ciosu, wiking dobył swojego. Wyciągając go z pochwy chlasnął czarną rudą. Nie celował w człowieka, a w jego miecz. Najzwyklejsza stal. Przy Lothbrokowej krzepie i czarnej rudzie nie powinny stawić za dużego oporu. Miecz walnął o miecz. Około połowa stalowego ostrza strażnika z brzękiem padła na ziemię. Z nią kilka kropel krwi z lekko ciachniętego ramienia majora. Nim jednak mógł on jakkolwiek z zareagować, wiking kopnął go kolanem w brzuch i trzasnął głowicą rękojeści miecza w pysk, posyłając go na deski i do snu. Schował broń i wziął pościel. Zaczął nią mocno związywać Suhodola, głównie w kostkach i nadgarstkach. Z lekkim trudem, ale jednak postawił go na krześle i przywiązał go do niego prześcieradłem. Czekał, aż się zbudzi.