- No i w końcu mamy wszystko zaplanowane. W głosie krasnoluda było słychać ulgę, bo ile to można myśleć, ale na szczęście Kiellon nie był od tego! Marduke wyszedł, także i on mógł się ruszyć, lecz jakoś dziwnie się zastał! - Dziwne czuję się, jakbym przesiedział tutaj jakieś dwa tygodnie. Brodacz zerwał się z miejsca wszystko strzeliło od kości po zbroję. W międzyczasie zadzwoniono na posiłek, także trzeba się udać, bo jak to walczyć rano o na głodnego. - Słyszeli mości rycerze najeść się i czekać na sygnał. Kiellon upominając pozostałych, wyszedł z namiotu, udając się do kuchni polowej, która daleko od dzwonka nie stała. Dlatego wziął co tam mięli a wiadomo, że rarytasów nie będzie z drugiej strony, nie zamierzał wybrzydzać i jadł, co dawali. Paladyn nie spieszył się, gdyż nie miał do czego i nawet obserwował jakie nastroje, panują w obozie.