Wojsko Kiellona starając się jak mogło, przybyło na miejsce, gdzie walczył Themo. Walki nagle ustały, gdy tylko brodacz wraz z armią się pojawił. Paladyn mógł teraz na chwilę odsapnąć a jego oddział odpocząć. - Weź biegaj na takich nóżkach. Zaśmiał się, sapiąc sobie, rozejrzał się po pobojowisku z obrzydzeniem. - Solidnie oberwałeś startując jako pierwszy. Marduk mógł lepiej rozdzielić paladynów, ale już spokój. Kanclerz królewski najpierw zwrócił się do swych ludzi. - Niezdolni do walki oraz ranni do obozu. Jedna grupa zwiąże jeńców i odprowadzi do obozowiska, czekać na nich będzie sąd. ÂŻołnierze zrobili, co im rozkazano i powoli jeńcy, opuszczali fortyfikacje K'efir, robiąc dużo miejsca. - Oby Marduke zmądrzał. Rzekł enigmatycznie, niby do siebie, lecz na głos! Jednak należało coś robić dalej. - Co teraz? Idziemy do ratusza? Zapytał, bo teraz jest już dwóch dowódców a nie jeden i w sumie na krótką wymianę zdań mięli czas.