Draven był rozdarty. Z jednej strony zapędy Kiellona. Z drugiej karczmarz żądał zapłaty. Draven wstrzymał tego drugiego ruchem dłoni i westchnął. Zmroził Silvertanka wzrokiem pełnym dezaprobaty. Popił kęs mięsa winem. Jego wskazujący palec prawej dłoni uniósł się ponad resztę, zgiętych rzecz jasna, palców.
- Po primo, Kiellon, nie będziemy walczyć między sobą.- odezwał się.- Po secundo, nie posiadasz nawet jakiejkolwiek broni siecznej, miecza, bułatu czy szabli, a nawet gdybym Ci ja, czy ktokolwiek z zebranych użyczył, to nie potrafisz ich używać, więc walka do pierwszej krwi w tym wypadku odpada.- kontynuował. Popił wina, by mu w gardle nie zaschło.- Po tertio, okazałeś straszny nietakt i brak kultury wobec Dypolda, któren przybył tu dobrowolnie wesprzeć nas w zmaganiach z bandytami.- ciągnął dalej.- Po quarto zaś na Feros w naszej zwadzie to ja wygrałem, więc odpuść, z kilka razy bardziej doświadczonym Dypoldem się po prostu upokorzysz.- mówił.- A po quinto, nakazuję Ci, jako Kanclerz Bractwa ÂŚwitu, Twój przełożony w tej organizacji przeprosić Dypolda i potocznie mówiąc - "ogarnąć się". skończył. Odwrócił się do karczmarza.- Ja zapłacę. Ile to wynosi? Tak dla pana tych ziem i jego przyjaciół, którzy przybywają tu aby pozbyć się męt z K'efir?