Kiellon powoli miał dość "cebulowatości" swojego szefa, ale jeszcze na spokojnie dokończył to, co miał do powiedzenia. Zwłaszcza po tym, że król go poparł! - Oczywiście wasza "bucowość". Rzekł do Marduke i skłonił delikatnie głową, po czym kontynuował. - Wy ludzie zawsze tacy zadufani w sobie i widzą jeno swoją rację, ale własnych grzechów oraz głupoty się nie widzi, co? Padło pytanie retoryczne i dalej kontynuował. - Skoro szambo wyjebało już to, lecimy dalej. Do tej pory zjebałem raz pijąc i szlajając się po mieście to fakt i chuj! Ty odjebałeś znacznie coś lepszego panie Draven! Rzekł jak najbardziej oficjalnie i po nazwisku, bo tego wymagała sytuacja oraz chciał jeszcze bardziej wkurzyć Mardukeja. - Sam wykorzystałeś jedną z naszych dzielnych wojowniczek, sypiałeś z nią, obiecując awans a i tak najlepsze było to, że przez brak pańskiego profesjonalizmu poniosła śmierć. Pan nawet nie przeprosił jej rodziców w ogóle jakiejkolwiek reakcji u pana nie było. Dla mnie jest to wstyd! I tak ukrywałem to długo, ale jak dalej tak Panie Kanclerzu będziesz postępował i zrażał do siebie wiernych Tobie ludzi to Bractwo upadnie jeszcze szybciej niż myślałem. Ja jestem prosty wojak i do władz się nie pchałem, ale trzeba było powiedzieć jak jest. Sytuacja nie jest odpowiednia na takie rozmowy, ale ile można wytrzymać, co? Przerwał tutaj postawił kubek, w którym było jeszcze wino i ponownie się skłonił, tylko tym razem samemu królowi. - Władca wybaczy, ale powoli rozumiem dlaczego mój ojciec popełnił samobójstwo i w sumie mu się nie dziwię. ÂŻegnam. Skończył, odchodząc nieco dalej, ale nadal mamrocząc pod nosem, żeby reszta słyszała. - Trza będzie niedługo się spakować.... Tutaj już nikt więcej, nic nie słyszał, ale paladyn zdenerwował się na dobre, ale musiał odejść i się uspokoić, bo masakra przebywać w takim towarzystwie, od co!