I mijał sobie czas, długo, ale tak bardzo, bardzo długo. Na szczęście jak zbawienie z karczmy ktoś w końcu wyszedł, okazało się po porządniejszym przyjrzeniu, że jest ich szóstka, w dodatku krwiopijce. Sześć uzbrojonych po kły wąpierzy. To na pewno był ten cel, którego szukał Gascaden, ale zaatakowanie ich zagwarantuje jedynie nagrodę za najgłupszą śmierć. W takim razie stał chwilę jeszcze przy ścianie tak jak stał. Gdy wampiry oddaliły się na bezpieczną odległość, wtedy jaszczur odkleił się od ściany i zaczął podążać za grupką w takiej odległości, że raczej nie powinni mieć zbytnich podejrzeń. Ot tak, zachowywał się normalnie - samotny jaszczur, który "zmierza" do domu.