Gunses odłożył łuk chwilę wcześniej. Teraz należało wziąć się za zabijanie w sposób, który Gunses preferował. Bliskość ofiary sprawiała, że zaczynał walczyć mocniej, bardziej zaciekle, szybciej i pewniej. Strzelanie z łuku dobre było przy polowaniach. W trakcie rzezi liczyło się ostrze miecza i ramię go trzymające. Jedno i drugie należało do wampira wyższego, Gunsesa Cadacusa.
Wampir wyższy. Tak naukowo została nazwana przez ludzi ras istot lunarnych, żywiących się krwią istot żywych, wykazujących bardzo rozwiniętą inteligencję. W rewersie do nich, znajdowały się wampiry niższe, również żywiące się krwią istoty nocy, lecz o szczątkowej inteligencji, którymi rządziły głównie instynkty. Do ciekawostek trzeba zaliczyć chorobę, która panowała przed tysiącami lat, jeszcze zanim pojawiły się znane nam wampiry. Choroba ta, polegająca na światłowstręcie i potrzebie spijania krwi istot żywych, a także znacznym wzroście siły pojawiła się na kontynencie nagle. Prawdopodobnie została przyniesiona przez nietoperze z jednej z odizolowanych wysp. Jednakże w jaki sposób pojawiła się w ogóle? I gdzie było jej ognisko? Spór o to, mimo iż minęły dziesiątki tysięcy lat, nadal toczy się miedzy biologami, epidemiologami i historykami. A nie jest to spór bezpodstawny. Od pojawienia się wampirów na świecie, miały one znaczący wpływ na obecny wygląd świata.
Kawałkiem tego wielkiego świata była północno-wschodnia część królestwa Valfden. Tereny wielkich wiecznych puszcz, górskich lasów i skalistych lodowych szczytów hrabstwa Revar. Hrabstwa, którym rządził wampir wyższy. I terenu, którym obecnie bezprawnie władały wampiry, głównie niższe. Taki stan rzeczy - Gunses z rozmachem przeciął pierwszego 'nadlatującego' wupa, jednocześnie lekko odskakując, aby spadające części ciała nie uderzyły go i nie wybiły z rytmu - stał w sprzeczności z wieloma czynnikami. Głównym, oficjalnym czynnikiem była niemożliwość funkcjonowania na tych ziemiach ludności królestwa Valfden - Gunses odbił miecz kłusownika, wykręcił się w piruecie, w czasie którego ze szponu posłał błyskawicę w stronę kolejnego wupa podpalając go niczym pochodnię - a to było nie na rękę zarówno stołecznym dygnitarzom, jak i samemu Gunsesowi. Kolejnym powodem była odpowiedzialność za obecną sytuację, jaką wielu głupców przypisywało Gunsesowi - pojawienie się ognistego wupa, który upadł i zaczął umierać lekko odwróciło uwagę kłusownika wytrąconego silną paradą, chwilę później jego łeb oddzielony mieczem wieszczego od głowy obrócił się kilkakrotnie w powietrzu, nim upadł - a którą tak naprawdę ponosił za efekt buntu wampirów, nie zaś samego efektu Dekretu Uwalniającego. Gunses czuł jednak ciążącą na nim odpowiedzialność za poskromienie swojej rasy, a że wchodziły tutaj w grę wampiry niższe, tym bardziej chciał podjąć walkę. Końcowym, ale nie najmniej ważnym, z powodów, które kierowały Gunsesem był los grup etnicznych zamieszkujących tereny Revar, dla których Północ, właśnie Revar, była domem, ich małą ojczyzną - wykonał przewrót w tył. W POWIETRZU. Uniknął tym samy trzech mieczy, które wykonały skomplikowany rysunek swymi szybkimi cięciami. Taką sztukę mógł wykonać tylko spędzając na wahadłach odpowiednią ilość czasu, a sztuczka ta miała ochronić go przed atakiem kuroliczka czy gryfa. Sprawdziła się na wampirach. Gunses wylądował i już był pośród nich, wybił się z palców prawej stopy, w przelocie chwytając banitę za przegub ręki trzymającej miecz i wykręcając mu ją w bok, własny miecz wzniósł do ataku, oczy banity spoczęły na ostrzy wieszczego. Lecz atak przyszedł od innej strony. Szybkim ruchem Gunses niczym wąż dopadł ofiary, rozwarł szczęki do granic, odsłonił białe zęby i cztery wielki kły i uderzył w tętnicę przecinając skórę, tnąc naczynia i mięśnie, zassał. A potem mieczem roztrzaskał łeb ofiary. - wracając jednak do Nordów, Gunses chciał oswobodzić ich z ucisku wampirów, oddać im ziemię pełną darów natury w której to nordowie będą myśliwymi, nie zwierzyną łowną.
Był jeszcze jeden powód, ten, który wyjawił Rikkce. Powód ten ciągnął Gunsesa na Północ jak magnes. Jak silnym magnesem nie byłaby ta sprawa, teraz na jej przeszkodzie stała pozostała dwójka wampirów. Banita i kłusownik. Renegaci. Tak, renegaci to prawdziwa plama na honorze wampirzego ludu. Istoty nie przystosowane do współpracy, zogniskowane na interesach przeciwnych swej Rasie. Najczęściej głosiło kult śmierci i zniszczenia, hedonizm oraz chaos. Te sprawy nie były obce żadnemu z nieśmiertelnych, jednakże renegaci postępowali poza wytyczonymi granicami. Byli problemem, którego należało się pozbyć. Gunses pozbył się ich dość szybko, dobijał ataki, unikał pchnięć, sam porażając raz po raz przeciwników. Uderzenia szybkie, lekkie, nie zużywające energii i impetu, nie narażające broni na niebezpieczne naprężenia. Uderzenia, które z każdym dotknięciem i wcięciem się w skórę renegatów paliły, wstrząsały bólem fizycznym i psychicznym. Powodowały, że jaźnie młodych renegatów, bo to właśnie młodzież tworzyła tę mieszankę, rwały się w strzępy. Gunses wiedział o tym i bezczelnie wykorzystywał podrzynając im gardła, przecinając tętnicę czy ścinając łby. Dookoła noc i krew.
Statystyki na chwilę obecną:
W pierwszej linii :
1x Drage (gdzieś kołuje, nie wiać go)
7x Wup
1x Wampir kłusownik
8x Wampir banita
W drugiej linii (jakie 150 metrów przed wami) wolniej i trochę niepewnie nadbiegają:
5x Ekkima
2x Strachooj