Długoucha do tej pory nie zabierała głosu. Nie było takiej potrzeby. Skinęła jedynie, gdy Cadacus wspomniał, że uczestniczyła wcześniej w podobnym zadaniu, choć w zupełnie innym gronie. Teoretycznie, patrząc po kompanii, Nessa nie czuła się wcale pewniej niż kilka lat temu. Jedynie obecność maga wydawała się budująca. Mimowolnie uśmiechnęła się, wspominając wcześniejszy pobyt w Progach. Ciekawe, czy mieszkańcy opowiadają między sobą, jak lata temu przyszły król uczył ich władać bronią. Kto by się spodziewał, że wszystko tak się potoczy. Dość szybko jednak spoważniała, uświadamiając sobie, że ci sami, których Drago kiedyś uczył posługiwania się włócznią, mogą już dawno być w ziemi.
Z zamyśleń wyrwało długouchą przybycie wojowników do karczmy. Wcześniej zapewne przez zmęczenie jadła dość wolno, a i nie przysłuchiwała się rozmowie kompanii. Co ma być, to będzie. I tak przecież podporządkuje się poleceniom hrabiego. A czy będą dziesiątki czy setki wąpierzy niewiele to zmieni. Długoucha już jakiś czas temu postanowiła, że tym razem, cokolwiek miałoby się nie wydarzyć, się nie wycofa. Ile lat można spędzić, opatrując jedynie tych, którzy próbowali coś zmienić?
Odłożyła łyżkę i czekała aż Gunses lub Targon zabiorą głos. Mało prawdopodobne, by ten drugi ją pamiętał, jednak cieszyła się widząc go żywego.