Elfka przed wyjazdem wywiedziała się tego, czego mogła o informatorze. I wywiedziała się. Osoba ta, mężczyzna dokładniej rzecz ujmując była pewnikiem fanem walk na słynnej Atuselskiej arenie - pewnie największej na Valfden, a już na pewno najsłynniejszej, na której śmiałkowie codziennie toczyli walki z przeróżnymi monstrami, bestiami, czy między sobą, o honor, sławę i oczywiście pieniądze. Toruviel też kiedyś planowała się tam pokazać. Chciała sprawdzić w walce swój Gwalhir - piękna, stylizowana na elfią klinga, ostrzejsza niż zwykła Valfdeńska stal, a przy tym poręczniejsza dla jej drobnej budowy ciała.
Toru, która na koszuli nosiła długą i szarą szatę z wełny a na głowię arefatkę, z której gęsto płynęły jej rude włosy rozglądnęła się po okolicy. Poprawiła smolisto-czarną pochwę spoczywającą na plecach, która przechowywała Gwalhir i ruszyła w stronę areny. Po drodze rozpięła guzik, czy dwa koszuli, gdyż Astas było wyjątkowo ciepłe i pogodne.