Wieża była otoczona ostrokołem, za którym kręciło się trochę ludzi. Słyszałeś ujadanie psa, ryki krów i parskania koni. I klątwy ludzi
- Cholera, wieźta to stąd! Gdzie, khuurwa, gdzie?! Sprzątasz to łajno! Jazda... - darł się mężczyzna, starający się zapanować nad sytuacją na podwórzu. Wieża miała pierwsze dwie kondygnacje murowane, kolejne dwie drewniane. Wyglądała solidnie. Na szczycie bielało nowe drzewo, mury wieży nosiły ślady palenia.
- Kto tam? - zauważył Cię mężczyzna. Ubrany był w skórzany dobrze dopasowany strój. Na lewej ręce nosił rękawicę, prawą miał wolną. Zza pleców wystawało ramię łuku - Kolejny pastuch? By was posrało!