Wyrok już zapadł. Dwójka żołnierzy zabrała jeńca i znikła z kajuty, mimo to już na samym początku łucznik zaczął się szarpać i zdeterminowany próbował ucieczki. Niestety dla niego, nie udało mu się. Widocznie jak rycerze nie puszczą skazańca to sam się nie uwolni, ale walczył do końca. Nawet stalowa rękawica nie potrafiła go uspokoić, był już zbyt zdeterminowany by odpuścić. Emerick trochę żałował, że nie zobaczył egzekucji, ale jeszcze przed nim wiele więcej takich widowisk. Ale grzecznie wysłuchał Thema. - Gdy uwalniałem tamtą dwójkę kunan to chwilę z nimi porozmawiałem. Wypytałem ich o położeniu ich ruchu oporu, albo przynajmniej większego obozu. Wiedzą jedynie, że teren działań ich partyzantki jest gdzieś na wschód od miasta. Niestety nie wiedzą gdzie dokładnie, już trochę w niewoli spędzili, a ich towarzysze są w ciągłym ruchu. Raz są bliżej miasta, raz dalej. Ale przynajmniej wiemy mniej więcej gdzie zacząć poszukiwania. Ale oni mogą się przydać jako przewodnicy, a takich nam potrzeba. Sami się na tych stepach pogubimy i jesteśmy bardziej narażeni. - zrobił chwilę przerwy by zebrać słowa. - Jeszcze z nimi rozmawiają członkowie Bractwa, jak i sama panienka Evening. Może się czegoś nowego dowiedzieli. Ale ja już może niech lepiej się nie pokazuję anielicy, albo przynajmniej nie przebywał zbyt blisko. Widocznie musiałem ją czymś urazić, tylko niestety nie mam zielonego pojęcia co mogłem zrobić źle. Uczepiła się jeszcze moich żołnierzy, ale nie jestem pewny o co może chodzić. No nic. - wzruszył ramionami, bo już nie miał sił żeby się kłócić z anielicą o jakieś nieistotne rzeczy.