Stary rycerz słuchał was, trzymając swój obnażony, dwuręczny miecz na kolanach i ostrząc go przenośną osełką.
- Ksssssssssssssssghh...- "mówiło" ostrze przy każdym, długim pociągnięciu kamienia po nim. Właściciel milczał. Przynajmniej na razie.
Z kolei woźnica postawił nad ogniem garnek, wlał weń wodę, wrzucił obrane i pokrojone warzywa, jakieś przyprawy, pogotował i rozdał miseczki i łyżki całej drużynie, w tym sobie i polał zupy warzywnej. Smakowała dobrze, jak na leśną prowizorkę. No i jeszcze bardziej ogrzewała w tą atunusową noc.
//Godzina 22.30, temperatura 9 stopni.