Po zachodzie Rikka poczuła się znacznie lepiej i mowa nie tylko o ciele, odpuściły ją też wszelkie niepokoje. Może to śmieszne, ale troski dnia zawsze gdzieś ulatywały wraz z nadejściem nocy. Nagle przestała wątpić, czy znajduje się we właściwym miejscu. Jasne, że robi dobrze. Postanowiła przetrwać, cokolwiek by się nie działo. Z cieniem uśmiechu patrzyła jak żołnierze pracują przy budowie barykad, zasieków i innych przeszkód. Ciekawe, czy coś takiego jest w stanie spowolnić demona? Niedługo miała się przekonać. Wampirzyca dokładnie sprawdziła swój ekwipunek by upewnić się, że wszystko jest utrzymane w nienagannym stanie i znajduje się na właściwym miejscu. Później wybrała się na krótki spacer wzdłuż brzegu rzeki. Nurt, rzeczywiście, był bardzo silny. To był potężny żywioł. W pewnym sensie, Rikka zaczęła już wyczekiwać starcia z ochotą. Coś podpowiadało jej, że szybko zużyje tutaj cały kołczan... O ile walka będzie się odbywać o tej porze. W przeciwnym razie wolałaby nie ryzykować wystawianie się pod topory wrogów, kiedy ona sama będzie mogła ledwo powłóczyć nogami. Nawet wtedy nie chciała jednak siedzieć bezczynnie w obozie. Powodowana tą myślą, wróciła do mostu i udała się na pozycje zajmowane przez medyków. Zgłosiła się do jednego z dopiero co rozbitych namiotów, gdzie każdy, mający jako takie pojęcie o ratowaniu życia, witany był z otwartymi ramionami. Na wszelki wypadek, gdyby nie mogła wziąć udziału w bitwie, w dusznym namiocie przygotowała swoje stanowisko. Miała ze sobą cały najbardziej potrzebny ekwipunek, resztę zapasów zapewniała armia. Po uszykowaniu sobie miejsca pracy ponownie wyszła na zewnątrz by pooddychać jeszcze trochę świeżym powietrzem. Wampirzyca odnalazła miejsce, z którego rozciągał się widok na większą część obozu. Usiadła na omszonym głazie zarzucając nogę na nogę i odchylając się do tyłu oparła na wyprostowanych rękach. W tej pozycji oddała się rozmyślaniom, niekoniecznie na temat batalii.