Lithan wyprowadził drużynę na zewnątrz i cała kompania wróciła cało i zdrowo do stolicy.
Wyprawa zakończona!
PODSUMOWANIE: Grupa śmiałków, przedstawicieli valfdeńskiej elity wyruszyła tropem zapomnianych legend i podań, aby dokończyć dzieła, króla Isentora i spróbować ocalić świat przed zbliżającą się zagładą.
Mieli niewiele, raptem strzępy informacji, mętne i zagadkowe podania, nad którymi rozwikłaniem pracował zmarły władca Valfden - nekromanta Isentor. Legendy te mówiły o swego rodzaju darze Rashera względem Zewoli, który dokonał się przez Ventepi. Jedno było pewne... Droga prowadziła do starszych ludów, do zapominanego miasta Murin Nulla. Zbudzony ze snu Gunses Cadacus skontaktował się z elfim czarodziejem - Lithanem le Ellanderem, który podjął się roli przewodnika i mediatora z ludem lasu. Kompania składająca się z różnych nacji i profesji udała się na północ, w lasy do których nikt przy zdrowych zmysłach by się nie zapuszczał. W dzikiej i odciętej od świata kniei Lithan przełamał zaklęcie iluzji i śmiałkowie wkroczyli do nieznanej nikomu części lasu. Kiedy dotarli do domu leśnego ludu wypuszczono ich bez problemu. Zaprowadzono do strażniczki wejścia, zaklętej w drzewo dziewczyny. Rozmowa z nią ukazała wszystkim to szczęście tego ludu i jednocześnie jego słabość. Nie znali Zła. Nie znali złych czynów, niecnych zamiarów. Nie dotknęło ich zło, nie umieli się więc przed nim bronić. Strażniczka dopuściła ich do podziemi miasta, gdzie ów dar był złożony. Tam przyszło im walczyć ze strażnikami tego miejsca, a następnie odpowiadać na zagadki klucznika. Po okazaniu wprawy zarówno w sile jak i umyśle, grupa dotarła do celu. Uzyskała dostęp do kamiennego sarkofagu, w którym spoczywał...
...a ostatnia pieczęć Adanosa. Ăw mistyczna pieczęć, której zabrakło w bramach Otchłani spoczywała w sarkofagu. Jej kształt przypominał marę z nocnych koszmarów, a wedle przypuszczeń uczonych, stanowić mogła ona piętno Beliara, odciśnięte na jego wybrańcy - Rasherze. Kiedy ów wyzbył się tej skazy, na dowód miłości do Zewoli, w bramie Otchłani powstała szczelina. Niekompletność zamka, brak ostatniej, dziewiątej pieczęci, spowodowała, że demony znalazły drogę na Marant. Nieznany nikomu byt nagle zniknął. Uleciał niczym dym. I tak skończyła się ta historia. Zebrani wymienili między sobą kilka słów i uznawszy, że czas wracać do stolicy, to właśnie uczynili.