Wszedł więc do punktu rekrutacyjnego Bractwa świtu i odszukał podstarzałego paladyna, który zechciał wysłać go na poszukiwania młodej Fridy Penn.
- I chyba jestem w stanie już zdać raport na temat tego co się stało z panieneczką Fridą. - Zagadnął z uśmiechem chcąc skupić na sobie uwagę paladyna i oderwać go od zajęcia, a gdy to się udało opowiadał... - Sprawdziłem kilka miejsc, sklep na Bławatnej, bibliotekę no i rynek. dowiedziałem się kilku rzeczy zwłaszcza o matce panienki Fridy, na przykład to, ze zwykłe leczenie preparatami nie przynosiło skutków i korzystała z usług pokątnych magów. Na rynku odnalazłem dziewczynkę, Fridę, wskazali na to mężczyźni, którzy często z nią grywali w karty i grają nadal, zatem kilka przyzwyczajeń, jak zamiłowanie do kart i biblioteki pozostało. Zmienił się natomiast stan w jakim się znajduje. Chciałem z nią porozmawiać, jednak nie zdążyłem,g dy zniknęła w drzwiach zapewne swojego nowego domostwa w dzielnicy obywateli. - Powiedział z uśmiechem i ciągnął dalej chociaż to co mówił dalej było raczej interpretacją a niżeli faktem.
- Wyglądała na zadowoloną, podśpiewywała, zadowolona, nie wyglądała ani na smutną, ani głodną. Podejrzewam, ze ktoś dał jej nowy dom, może rodzina się angle zmieniła w co wątpię, moze to jakiś mag leczący jej matkę otrzymał ją jako zapłatę, może inna osoba, która poznała jej kłopoty i sytuację rodzinną postanowiła ją przygarnąć do siebie, nie chciałem już tego rozdrapywać, bo nie jest to chyba ważne. Najważniejsze, że nie musi już żebrać, a może czerpać przyjemności z tego, że jest inteligentna i ma nowy dom.