Pojawił się i on. Dowódca całej zbieraniny zwanej Bękartami Rashera. Jednak już dawno przestali być zbieraniną i stali się największą siłą militarną w Valfden. Oczywiście nie licząc armii królewskiej, Bractwa ÂŚwitu i podobnych jednostek. Jednak to ma być opowieść na inny temat. O tym, jak kompania wybrała się na Aw Dradar, wyspę wikingów, gdzie mają nawiązać stosunki (śmieszne słowo, biorąc pod uwagę, że mają córkę jarla w niewoli) dyplomatyczne. Bądź wyrżnąć wszystkich w wiosce, jeśli zostaną przywitani latającymi toporami. Ale dość gdybania, trzeba ruszać. A ciężko będzie wyruszyć, jeśli szanowny "lord generał" nie ruszy swojego leniwego dupska i nie wejdzie po trapie. Skoro już to zrobił to wypadałoby się jakoś przywitać z załogą. Najlepiej tradycyjnie, po wojskowemu. Unosząc do czoła dwa wyprostowane palce. I jeszcze rzucając przy tym coś w stylu -Vivat Frater Notus.