- Spróbuje, ale nic nie obiecuje. - odparł Gedran, a następnie wyszedł z namiotu i szedł przez ulice rynku.Mężczyzna maszerując tak przez rynek, zerkał raz za czas, okiem na przeróżne towary oferowane, przez kupców, ale nie miał zamiaru wydawać złota na byle gówno, więc przyspieszył marsz i po paru minutach drogi, dotarł przed bramę miasta.Przeszedł i udał się do Podgrodzia.Idąc tak przez zubożałe uliczki Podgrodzia, uwagę Gedran przykuli bezdomni ludzie, którzy siedzieli pod ścianami domów, oczekując na to, ze ktoś się zlituje i rzuci im parę groszy na chleb.Mężczyzna nie był jednak łaskawy i nie rozdawał złota byle komu, a zwłaszcza nierobą.Nagle podszedł do niego żebrak i rzekł - Daj pan, trochę złota na chleb, bo dziadek głodny, mężczyzna zaśmiał się i odrzekł mu - Dać, to ci mogę w mordę, idź sobie zarób nierobie, po czym odszedł od niego.Chwile później Gedran trafił na rozwidlenie drogi, poszedł w prawo i szedł potem cały czas prosto.Po chwili maszerowania, skręcił w bok uliczki i znalazł się przed mostem.Rozglądnął się dookoła i zobaczył drewnianą odosobnioną chatę, do której zaczął się zbliżać wolnym krokiem.