Oczywiście Beatrice otworzyła! Ona była odźwierną witającą no to i żegnającą! Odwzajemniła uśmiech jeszcze bardziej zalewając się czerwienią.
Saluś westchnął głęboko.
- Panie Tyrr, spotkajmy się przed dworkiem, pan swojego też pewnie musi skądś odebrać boś pan na pewno na piechotę z tego Ekkerund nie drobił krokiem. Spotkajmy się przed dworem i ruszajmy, szkoda czasu.
Powiedział iw szedł do kuchni, skąd tylnym wyjściem pokierował się an tył dworku, gdzie stał już przysposobiony do podróży ogier imieniem Pałasz. Salazar chwycił za uzdę i delikatnie podrapał dłonią końską głowę pomiędzy wielkimi czarnymi oczami aż po nos... konie lubią drapanko! Saluś pociągnął za uzdę delikatnie prowadząc dookoła dworu aż przed drzwi frontowe, gdzie chwytając za siodło sprawdził, czy dobrze osadzone na grzbiecie, by następnie przełożyć nogę przez strzemiona by następnie wybić się z drugiej nogi przełożyć drugą przez grzbiet. W końcu wylądował na grzbiecie i wyjął z kieszeni czapeczkę i wspominając kreatora całego odzienia, kubraka jak i tej czapeczki w zestawie, założył na głowę przyklepując na uszach. Poprawił kubrak na sobie co by elegancko, ładnie wyglądać i chwycił za lejce czekając...