Marduke jeszcze chwilę rozglądał się uważnie, siedząc na koniu. Przez chwilę zdawało mu się że widzi błysk krwiożerczego, wilczego oka w krzakach. Przetarł raptownie oczy. Jesteś zmęczony, idź do ogniska i prześpij się.- rzekł sobie w myślach. Zsiadł ze zwierzęcia wyciągając wpierw prawą nogę ze strzemiona, przełożył ją przez konia i postawił na ziemi. Potem wyciągnął lewy but z drugiego strzemiona i stanął na gruncie. W lewej ręce trzymał lejce, prawą zaś miał na trzonie rękojeści miecza. Idąc ku ognisku rozglądał się, dosyć nerwowo. Po kilkunastu sekundach był już przy ognisku. Gorn był trzy metry od niego.
Czarnowłosy podszedł do najbliższego drzewa. Przyjrzał się mu od ziemi po koronę. Kora miała biało - czarną barwę. Brzoza...- pomyślał. Przyciągnął lekko konia, przeciągnął lejce za pniem, zawiązał na podwójny splot, na tyle mocny by koń się nie zerwał, lecz na tyle lekki by można go było szybko odwiązać. Pogłaskał jeszcze konia prawą ręką po pysku, lekko pod oczami i usiadł około jednego metru od Gorna. Wyciągnął ręce do ognia i zaczął delektować się jego ciepłem.
-Co teraz?- spytał z nutą ciekawości.