Potrzebowałem sekundy, aby zorientować się w całej sytuacji. Mój towarzysz najwyraźniej nie miał zamiaru drgnąć, więc wziąłem sprawy w swoje ręce. Wyciągnąłem z pochwy miecz, a z pleców zdjąłem tarczę. Postanowiłem wykorzystać dar mowy i przeciągle zawyłem, próbując naśladować odgłosy wilka. Zadziałało. Wilk odwrócił się w moją stronę, jednak nie miał zamiaru ruszyć na mnie, uzbrojonego w miecz i tarczę. Z tego powodu kucnąłem, nie odrywając wzroku od łba wilka i zacząłem szukać po omacku ręką czegoś do rzucenia. Znalazłem mały pięściak, który czym prędzej rzuciłem w stronę drapieżnika. Nie byłem pewny czy trafiłem, jednak cel został osiągnięty. Zwierzę ruszyło na mnie, nabierając coraz to większej prędkości.
Ustawiłem prawą nogę do tyłu, trzymając opuszczaną tarczę na lewej nodze. Gdy psowaty zbliżył się, zamierzając użyć Ugryzienie, kucnąłem, unosząc tarczę, tak aby zasłaniała całe ciało. Wilk zderzył się z prawie dwukilogramową osłoną, co sprawiło, że impet uderzenia mógłby mnie zwalić z nóg, gdybym nie przyjął odpowiedniej pozy. Gdy wilk odbił się od tarczy ruszyłem tarczę w lewo, przez co i pies odleciał w tamtą stronę. Zanim jeszcze wylądował, zaatakowałem go mieczem od dołu, celując w brzuch. Po trafieniu zrobiła się dość duża rana, przez co postanowiłem dobić dziecko lasu, aby nie musiał cierpieć ze względu na powikłania takie jak rozkładające się ciało. Ostrożnie podszedłem do mojego niedoszłego zabójcy, zasłaniając się tarczą i wbiłem miecz, w miejsce gdzie powinno znajdować się serce. Zwierzę zmarło.
Lekko poirytowany podszedłem do mojego współtowarzysza i powiedziałem:
- Co ty sobie wyobrażasz, najpierw wybiegasz z miasta z mapą, a teraz to?! Jesteś pewien, że chcesz przystąpić do organizacji, która z założenia ma chronić puszczę, zachowując spokój i opanowanie w swoich działaniach? - odwróciłem się do farmera - Nic się nie stało farmerze? Lepiej wróc na swoją farmę i nie podróżuj po potencjalnie niebezpiecznych rejonach, nie posiadając ze sobą żadnej ochrony.