Pogoda jak na atunus była całkiem ładna. Nie wiało, deszczu też nie było. Jedynie wilgoć w powietrzu sprawiała, że niektórym na głowie aż się włosy kręciły.
Przy bramie, jak to przy bramie, znajdowało się kilkanaście wozów i tłum ludzi, chcących wejść do stolicy. Część z nich zapewne chroniła się przed hemis, a część chciała sprzedać swoje towary po atrakcyjnie zawyżonej cenie, licząc na desperacje mieszkańców. Finna jednak to nie musiało interesować. Droga w kierunku lasu stała otworem, a sam las zapraszał mnogością pięknych barw. Trzeba było jedynie uważać, by nie poślizgnąć się na liściach.
Na jednym z drzew, które otulały las dookoła, Finn mógł zauważyć czerwone maźnięcie na korze. Ciężko określić, czym wykonane, lecz wydawało się całkiem świeże. Jeśli podszedłby bliżej, zauważyłby kolejne na drzewie znajdującym się dalej w głąb lasu. Poza tym nikogo nie było.