Strażnik na wieży opuścił broń, coś tam krzyknął i otworzono bramę grodu. Konwój wtoczył się do osady, ludzie i konie mogli choć na chwilę odsapnąć.
- Witamy w Progach. Rzekł starszy mężczyzna odziany w barani kożuch - Jestem Dobromir, sołtys tutejszy. Zapraszam do oberży, ogrzejecie się przy zupie cebulowej i osuszycie. Powiedział wskazując największy i najdłuższy budynek w okolicy.
- Melkior Tacticus, nie pogardzę gościną i jadłem. Odparł schodząc z konia i oddając go w ręce stajennego. Udał się do karczmy wiedziony świadomością dobrego obiadu i zapewne kielicha czegoś z piwniczki sołtysa. ÂŻytniej bym się napił... Rozmarzył się.