Mina Szarleja ni w połowie nie oddała jego zaskoczenia, kiedy odkrył, że tunel zniknął. A warto dodać, że trudno o bardziej zdziwioną minę. Spojrzał na Artura, lecz nie zdołał wykrztusić z siebie żadnego słowa adekwatnego do zaistniałej sytuacji. Odwrócił głowę, by nie prowokować rycerza do wygłaszania opinii na temat jego decyzji, a zaczynał mieć wrażenie, że Artur ma już w zanadrzu jakąś kwiecistą wiązankę, zapewne upstrzoną całym wachlarzem rozmaitych przekleństw i wymyślnych obelg, skierowaną rzecz jasna w jego stronę. Oczywiście tylko na wypadek gdyby miał już pewność, że nie uda im się stąd wydostać. Mogła to być jednak tylko bujna fantazja, która momentami ponosiła Szarleja i skłaniała do nadinterpretacji niektórych faktów.
Mimo wszystko, odwrócił się jedynie na pięcie i z rezygnacją rozejrzał się po pomieszczeniu, z wolna dreptając dokoła. Wzrok zdążył przywyknąć do natężenia światła, jakie panowało w tym miejscu, zatem w kanclerzu wciąż tliła się iskierka nadziei, iż uda mu się coś zauważyć, odkryć coś szczególnego. I żywił również nadzieję, że to wymarzone odkrycie nie okaże się dowodem na to, że znajduje się właśnie w celi śmierci.