Autor Wątek: Basen północny  (Przeczytany 11016 razy)

Description:

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #60 dnia: 08 Sierpień 2015, 22:40:26 »
- Hahah! - zaśmiał się, lecz jakże nie szyderczo, nie w żaden taki sposób, wręcz przeciwnie, chcąc uspokoić nerwowe tłumaczenia Eve. Uśmiechnął się błogo obracając na kocu w jej stronę i rozkładając ręce. - Jak już Ci mówiłem, wspania...le tańcząca kobieto! - Dopowiedział unosząc paluszek delikatnie w górę zauważając kolejną zaletę, o którą pewnie zostanie skarcony, ale jakże mu się podobało takie coś... - Nie należę do żadnej organizacji, a me życie się zmieniło od momentu upadku w czarną toń nocnego oceanu. Moje czyny doprowadziły mnie na skraj człowieczeństwa, z powodu występków do jakich się posuwałem, by być dobrym. Inaczej widziałem i inaczej je widzę niż ty... to prawda i być może to nas zawsze będzie różnić. Lecz nie czynię źle... ÂŻądza potęgi ślepo kierowała mną, kiedyś nikczemnym złym  magiem do potwornych czynów. Sam chyba nie byłem świadom tego jakim stworzenie zrobiło ze mnie prawo cienia. Wiecznie wracałem do znanych mi ścian, zimnych komnat i unoszącego się zapachu krwi. Typowych sal laboratoryjnych magów i ich eksperymentów. Dla kogoś z glinu byłoby to przerażające wspomnienie. Dla dawnego Salazara, było jednym z lepszych. Z tamtych dni pozostały mi strzępki wspomnień, które błagałem o usunięcie, by wyzbyć się ścieżki występku i błędu, by móc kroczyć drogą porządku. Tak dziś siedzę tu przed tobą, będąc... jedynie częścią tego, czym byłem niegdyś. Nie gorszą ani nie lepszą inną, tą, która nie pamięta mroku swego serca, tą, która nie odczuwa wiecznego potępienia, które odczuwała i jest tego świadoma, ze było coś złego, że był mrok i cień, które skrywały me lico. Dzisiaj nie pamiętam kto tam był, gdzie to było ani jak tam było. Pzoostaje mi jednak piętno, które pamiętam doskonale. Jedno zaklęcie i tylko jedno, które wrzeniem krwi w żyłach ludzkiej istoty doprowadza do śmierci czy konwulsji... - Mówił patrząc w płomień ze stosunkowo poważną miną również co chwile przerywając mówienie, jednak raczej by zebrać myśli i logicznie przedstawić sprawę. - Dzisiaj ta krew, jest pozostałością po czynach, których się dopuszczałem i za które będę pokutował, mimo, że nie były złymi czynami. Za które Rasher da mi posiłek godny największych nikczemników. - Dopowiedział już z uśmiechem świadcząc swoją znaną już wizję przyszłości, od której nie zamierza już uciekać. Wręcz przeciwnie, cieszył się na myśl, że chociaż tak zostanie ukarany. - Dzisiaj tu i teraz pragnę ci podziękować że i dziś ratujesz mnie od kolejnego błędu pokazując kolejny grzech. Marnotrawienia płynu, z którego można zrobić użytek, oddać tym co jej potrzebują na przykład. I chciałbym, byś całe me życie była ostoją dla mnie i wzorem, dla którego starał się będę czynić dobrze. - Mówił dalej stosunkowo nieśmiało nie chcąc by to źle zabrzmiało, a nie umiał się dobrze wyrazić, bardzo źle się wyrażał niejednoznacznie, więc myśleć można było różnorako! To dobre i złe zarazem. - Także wybacz, chciałbym ci powiedzieć, lecz nie jestem w stanie, nawet chcąc przywrócić swoje wspomnienia na temat tych sal, osób które tam były, które czynią i czyniły podobnie do mnie, nie jestem w stanie mimo prób i znoju, dopiero czas uświadamia mi, że tak naprawdę, cieszę się, ze nie wiem. - Odparł z uśmiechem licząc, że Eve wybaczy i się rozchmurzy chociaż trochę.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #61 dnia: 09 Sierpień 2015, 11:27:19 »
-To kim byłeś, albo czym byłeś... to pozostawmy przeszłości. Cóż, moje początki też nie były różowe, na szczęście szybko się opamiętałam i od tamtego czasu kroczę już tą ścieżką, którą pragnę- rzekła w odpowiedzi. Oczywiście nie chciała go karcić, wszak nawet nie ma takiego charakteru  i intencji, bo to jego przeszłość, a nie jej. I tak było trudno powiedzieć jej coś sensownego. Do czynienia ze złą, potężną i czarną magią miała, gdy Bractwo ruszyło śladem Funerisa z nim samym na czele, by odnaleźć potężnego maga. Udręczona przez wizje, nie wiedziała co jest realne, a co jest iluzją, jeszcze przez jakiś czas nawiedzały ją koszmary po tym krótkim spotkaniu z tą "złą magią" jak ją nazywała.
-Valden jest pięknym miejscem, ale też pełnym mroków, w które większość nie chce się zagłębiać, albo nie może... Wiele pozostanie skryte dla oczu większości- podsumowała poprawiając futro wokół siebie. Nie miała już nic do powiedzenia; Salazar wyjaśnił wszystko, co tu więcej dodawać?
Mijały godziny wypełnione rozmową, której niezmiernie towarzyszyło wycie wilków czy pohukiwanie sów. Wiatr wiał jakiś silniejszy, tak że biały puch podrywał się z rozłożystych gałęzi świerków.
Krew na śniegu i rękach została, może nieco skrzepła.
-Dobra, nie ma na co czekać. Grunaldi mówił, że gdy księżyc zniknie za tamtymi drzewami, mamy go obudzić. Trzeba narobić hałasu- wstała z ciepłego miejsca, wyjęła miecz, zaczęła krzyczeć i udawać zmęczoną walką.
-Aaaaa! Panie Grunaldi!!!

Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #61 dnia: 09 Sierpień 2015, 11:27:19 »

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #62 dnia: 09 Sierpień 2015, 11:52:08 »
Salazar również wstał i zdjął z pleców włócznię, niedbale rzucił ją w dal wbijając grotem w dół w ziemie, jak gdyby była celowo rzucona, odpiął sztylet od pasa i delikatnie nacinając palec skropił go swoją krwią i rzucił tuż obok siebie.

Następnie wyciągnął swoją piękną srebrną "Amare", grawerowaną zdobioną szablę. Zaczął ciąć w powietrzu bo bokach, przekładać z dłoni na dłoń okręcać wokół ciała, mówiąc dokładniej, chciał się chodź trochę zmęczyć, by pokaz był jak najbardziej wiarygodny, jakby doszło do okrutnego zażartego starcia. gdy pierwsze krople potu pojawiły się na jego czole, a chłód był nieodczuwalny w wyniku rozgrzania ruchami, stanął na nogach dysząc wręcz i dołączył się do krzyków Eve, co by rozbudzić śpiących.

- Cholera! Grunaldi! ÂŚnieżny potwór... AAA! - krzyczał w stronę wozu dalej stojąc i dysząc, opuścił szablę ostrzem do dołu, w końcu "imitacja walki" zakończona.

Maya rozjuszona wydarzeniami i krzykami zaczęła też ujadać i wyć łaknąc spokoju i ciszy! Nie wiedziała wcale, ze tylko pomoze we wzbudzeniu poczucia zagrożenia i dopomoże w rozbudzeniu śpiącej trójki królewiczów północy.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #63 dnia: 09 Sierpień 2015, 12:03:13 »
- Co do cholery?! Co się dzieje!? Co to ma być!??- Grunaldi nagle zerwał się ze snu i zaczął dyszeć przestraszony. Za nim na równe nogi zerwali się Eryk z Klemensem, dobyli swych mieczy i podbiegli do ściany lasu. - Dorwiemy go!- krzyknął Eryk biegnąc ze śladami.
Wystraszona Eve, że chłopak mógłby pobiec za daleko, przyciągnęła go telekinezą i wykrzyczała -Hej! Nie warto! Już go przegnaliśmy. Widzicie krew? Był przerażający!- uspokoiła się nieco. -Miał po dwa rzędy ostrych zębów i łypał straszliwie oczyskami. Pazury długie jak u niedźwiedzia a jeszcze z paszczy kapała mu ślina. Nie zadzierajmy z nim więcej- mówiła udając strach i poruszenie najlepiej jak umiała.
- Co tu się musiało dziać!... Dobrze że walczyć umiecie, inaczej nic by z nas nie zostało!

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #64 dnia: 09 Sierpień 2015, 12:15:11 »
- Wyszedł od was! - Mówił zapierając się rękoma o kolana zgięty w pół symulując zmęczenie. - Przyszedł z kierunku wozów, chodził gdzieś przy was, wtedy go zobaczyliśmy jak na nas pędził. W ogóle go słychać nie było cichy chytry zwierz. A bydle wielkie jak śnieżna góra. śilny i krwiożerczy jak skurczybyk jakiś. Jedźmy już do cholery jedźmy bo tu nie wstrzymamy dłużnej. Prawie co byśmy tu już sztywni leżeli. Widzisz widzisz! to pazury cholera, szczęśliwie ledwo drapnął, gdyby zatopił to bym kurna twarzy w ogóle nie miał takie łapska wielkie a szpony ostrze! - Mówił wskazując na twarz swoją. - Kurna ile śladów jak nadreptał wszędzie widzicie!? nawet nasze Taru  go nie dostrzegały, normalnie cuda! cuda! Jedźmy lepiej nim wróci i z nas pasztet tu zrobi!

- Gdyby nie Eve to bym tu sztywny leżał, rzucił się na mnie a Eve go cach od boku, byście to widzieli! A i jej nie oszczędzał. cholerna bestia... - mówił strasznie przezywając i komedię odstawiając - Macie jeszcze jakieś podobne tu bestie w tych lasach? bo coś zaczynam się obawiać, że tu to demony są najmniejszym kłopotem...

Mówił zbierając i chowając bronie coraz trudniej powstrzymując pojawiający się uśmiech na twarzy.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #65 dnia: 09 Sierpień 2015, 12:42:54 »
- Co wy opowiadacie...  <huh> - Grunaldi nie wiedział czy wierzyć czy nie, to brzmiało tak nieprawdopodobnie, a jednak śladów było co nie miara, a mściciel i Salazar byli we krwi... - Szybko! Pakujcie się do sań!- pospieszył ich. W zaroślach stały bowiem sanie, by lepiej podróżowało im się po śniegu. Dwa konie szybko zaprzężono do jednego wozu, kolejne dwa do drugiego. - Nie wierzę, co ja słucham!- mówił roztrzęsiony. Nie minęło dosłownie więcej jak dziesięć minut a wszystko było gotowe! Nigdy tak się jeszcze nie spieszyli. - I wy daliście mu radę!? Niesamowite! Aż strach jeży włosy na głowie!- gadał wciąż Grunaldi. -Już myślałam, że nie dam mu rady, na szczęście Edgar z Mayą nieco pomogli. Daliśmy radę z Salazarem. Uciekł... Długo nie wróci. Jest ranny- tłumaczyła Eve dosiadając Płotki i ruszając za saniami. Pognali w ciemności, ciemnym lasem, wśród drzew, a wiatr smagał ich twarze i różowił nosy i policzki. Z pysków koni wydostawało się mnóstwo pary, wszyscy pospiesznie pędzili przed siebie. Co chwila słychać było Wio! Szybciej!, a konie dawały z siebie ile mogły. Taru przemierzały zaspy, przeskakiwały przez zwalone drzewa, mknęły przez śniegi i nic im nie było straszne.
Konie wpadły w dziki galop popędzane przez ludzi. Eve zdążyła wyspać zaklęcie światła. Inkantacja Elishash zabrzmiała nieco niewyraźnie przez hulający wiatr, ale kula światła pojawiła się wnet  ułatwiając ucieczkę.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #66 dnia: 09 Sierpień 2015, 13:00:00 »
Salazar udając roztrzęsionego pozbiera bronie, pochował je i dosiadając Pałasza, który tylko łypał na Grunaldiego z niedowierzaniem: I ty w to wierzysz... Ale na szczęście nie miał jak mu tego zakomunikować! Tak też pędził na przód zaś Salazar siedząc na koniu z trudem już powstrzymywał śmiech, wręcz musiał usta zasłonić, aby się z czasem nie wydało. Poganiał lejcami pałasza luzując mu pas lejc i delikatnie smagając nogą jego bok. Pałasz pędził jak szalony za saniami, które prowadzone przez Grunaldiego i jego synów mknęły niczym strzała przez powietrze tnąc śniegi płozami. Maya szczególnie szczęśliwa z poruszenia i zainteresowania, mając jakże ciekawe atrakcje korzystała co rusz wpadając w hałdy śniegu by wytarzać siebie i futerko, a następnie biegiem dogonić pędzącą drużynę.

- Też nie wierzyłem własnym oczom! Ale to szczera prawda! - Mówił niemal krzycząc udając roztrzęsienie i brak opanowania, przejęcie i zaaferowanie sytuacją. - Straszne... - już mówił do siebie. że w to wierzą... Pomyślał.

Ale wewnątrz skrywana radość z psikusa była jakże kojąca z udanego żartu.

- Ale dobra, było minęło... aby nigdy więcej tego nie spotkać. - już mówił chcac uspokoić siebie i innych co by też nie zamęczyli koni! wszakże szybko się zmęczą tak galopując. - Już za nami pewnie nie podąży, już dużo przebyliśmy od tamtego miejsca.

- Zajmujecie się myślistwem? że takie piękne i tak dużo futer macie? Czy raczej kupione od handlarza? - zauważył chcąc delikatnie zmienić temat.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #67 dnia: 09 Sierpień 2015, 19:50:35 »
- Ta. Było minęło, a jak nas we wiosce dorwie to koniec- mówił Grunaldi. - My musimy polować. Las nas żywi, tak samo jak morze i góry. Poza tym jak już wiesz, mamy mnóstwo owiec- mówił, ale wciąż wystraszony.
Taki dziki pęd trwał z piętnaście minut. Sanie gładko sunęły po puszystym śniegu. Zaczynało robić się jasno, a kompania wjechała do gęstego lasu, choć był on przejezdny dzięki trasie przez niego prowadzącej.



- Czeka nas kilkunastogodzinna podróż przez ten las, ale nie będzie męcząca- wyjaśnił Eryk wycierając twarz od potu. - Potem czeka nas... Przejście przez górę... tunelem.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #68 dnia: 09 Sierpień 2015, 20:29:07 »
- Tu jest też pięknie... - Zauważył doglądając pięknie wyglądające korony drzew przyprószone śniegiem. śnieg jak puch oblepiał gałęzie niczym rosnące liście w innych porach roku, zaś wiejący wiatr pięknie wykruszał drobiny puchu tworząc przepiękne podmuchy śnieżnych drobin padające na twarze, pyski i gęby podróżników zależnie do której grupy posiadaczy zaliczyć ludzi, konie i taru! Wąski szlak przez dzicz w Hemis... Kuszące, napawające odrobiną strachu... tak to już im towarzyszyło i towarzyszy nadal, pełne zagrożeń leśne szlaki wraz z wygłodniałą zwierzyną, która jeszcze nie zapadła w sen zimowy lub nie zapadnie... Tunel?! O! - To go uderzyło, musiał zagadnąć o tę kwestię. - O jak ciekawie, sami wykuliście ten tunel? czy to dzieło kogoś innego? Ciekawym jest jak podtrzymano konstrukcję, żeby góra się nie zawalała wraz z drążeniem od połowy do wyjścia, wiem, ze to krytyczny moment! Wiecie może? - Zapytał z ciekawością podróżnych, wszystkich wszakże sam się na takich konstrukcjach nie znał, budowniczym akurat był dosyć kiepskim, drewnianej szopy by nawet nie postawił.

Na szczęście wszyscy zwolnili, a konie mogły chociaż odrobinę wytchnąć. Maja ciągle pędząc za nimi doganiała ich w końcu ciężko dysząc i wywlekłszy jęzor na zewnątrz co rusza parskała, gdy drobiny śniegu padały na jej nosek. szła między Eve i Salazarem stale dysząc i patrząc oczami to na Eve to na Salazara, jak gdyby czegoś chciała.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #69 dnia: 09 Sierpień 2015, 20:51:10 »
- Magia!-odparł śmiejąc się przyjaźnie Grunaldi. Tak, owo podziemne przejście było wytworem magii, gdyż ludzie nie zbudowaliby czegoś równie pięknego. - Zwiemy go Kryształowym Przejściem. Będziesz zachwycony!- mówił wniebowzięty. - Wtedy tylko zjechać z góry i będziemy we wiosce. Widać ja nawet u samego wyjścia z Kryształowego Przejścia.
-Nie mogę się już doczekać!- wtrąciła dziewczyna. A zaraz potem zwróciła się do samiczki. -Czego chcesz, Maya? Może wody?... - myślała na głos. Tak naprawdę zimowa podróż zaczynała jej doskwierać. Nie przywykła była do aż takich temperatur. Marzyła wręcz o ciepłej sali w domu Grunaldiego i jego słynnej baraninie. Zjadłaby wszystko, gdyby tylko czekał na nią porządny i gorący(!) obiad. Koniecznie musiał taki być. Nieważne, że język może nieco się sparzyć. Chce czuć normalne ciepło, a nie takie gromadzone przez koce i futra.
Na szczęście podróż do Przejścia nie dłużyła się w tak wspaniałym towarzystwie. Wiele jeszcze legend północy przyszło poznać bogatym mieszkańcom stolicy. Wiele z nich sprawiało, że tutejszym ludziom krew zaczynała szybciej krążyć w żyłach, czy to ze strachu, czy ciekawości pozostaje kwestią sporną.


Piękno tego miejsca było niezaprzeczalne. A pytanie o pochodzenie tego tworu samo się nasuwało na myśli wędrowców.
Zamarznięte podłoże jak i sklepienie tworzyło piękny tunel, niedługi, miał jakieś dwieście metrów, ale tak zachwycający, że wielu odejmowało mowę. Sam Grunaldi zdawał się zachwycony tym zjawiskiem. I tak było za każdym razem gdy tędy podróżował.




Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #70 dnia: 09 Sierpień 2015, 22:39:05 »
Gdzie wody, wody tu wszędzie dość, nie wody! Pomyślała Maya kręcąc głową, po czym z powrotem zaczeła się patrzeć tymi błagalnymi oczami to na jedno, no na drugie podróżujące konno sapiąc i rozwiewając język w biegu niczym taśmę zawieszoną do pyska.

- Pewnie po prostu lubi sobie patrzeć na ludzi. Wiele razy widziałem jak leży w domu i przygląda się każdemu od tak, nic nie chce ale się patrzy... - Powiedział patrząc na Mayę, znowu pokręciła głową ale poniekąd przytakując, czyli był bliżej odkrycia jej intencji. Niestety też nie był na tyle dociekliwy, by chcieć się dokładnie dowiedzieć, wiedział, ze jak naprawdę będzie czegoś chciała to wyrazi się jaśniej.

Gdy dotarliśmy do tunelu, to Salazar zwyczajnym swoim stylem oczywiście poza dojrzeniem nieukrywanego piękna i ozdoby regionu, zauważył ryzyko takich przejść.
- Oj... to śliskie pewnie jest... to pewnie trzeba tak miarowo iść po tym by się nie ślizgać? - Pytał ostrożnie wjeżdżając koniem na podłogę i dalej jakże ostrożnie przemierzając istną szklaną taflę. Maya równie ostrożnie kroczyła po śliskiej niemal szklanej powierzchni, żeby jej się czasem łapki nie rozjechały. Tak też powoli kroczyli przez tunel oczekując wyjścia a jednocześnie dostrzegając piękne bujne fale na ścianach tunelu.

- Ktoś się postarał... magia ognia jest potężna... jednak tylko w lodzie takie cuda wytworzy. Więc góry wręcz lodowe nasypy! to tu jak na Berk... przez 9 miesięcy pada śnieg, a resztę grad... - Tak zauważył wspominając opowieść o tresurze smoków!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #71 dnia: 10 Sierpień 2015, 09:29:39 »
-Och, Sal... Naprawdę ważniejsze jest to, że jest ślisko!? Przecież tu jest pięknie i to powinieneś zauważyć w pierwszej chwili!- mówiła zdziwiona postawą przyjaciela. Sama zaś czuła respekt do tego miejsca, że było tak niezwykłe i oryginalne. Jedyne w swoim rodzaju na całym Marancie. Głowę zadarła w górę podziwiając kryształowe i lodowe twory. -Ja bym tak nie potrafiła- dodała jeszcze. Choć sama zadbała o własne i Płotki bezpieczeństwo. Zsiadła z konia, ujęła lejce i zaczęła prowadzić zwierzę, by przypadkiem nie połamało sobie nóg. Sanie Grunaldiego sunęły lekko i miarowo. Edgar zaś biegał jak szalony i co chwilę robił jakieś szpagaty i ślizgał się mocno po lodowej podłodze.
- Nawet tak piękne miejsce ma swoją mroczną stronę- zaczął Grunaldi. - Przejście stało się obiektem sporu wielu klanów. Wszystkie chciały go sobie przywłaszczyć,a potem pobierać opłaty za przejście...- zaśmiał się smutno. - Tylko nasz klan chciał, by Kryształowe Przejście było wspólne, a droga na południe otwarta dla każdego, jako że jest ona jedyną do Ekkerund. Wiele ludzi przelało tu swoją krew, za to, byśmy dzisiaj mogli przejść spokojnie, zachwycając się tylko pięknem tunelu.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #72 dnia: 10 Sierpień 2015, 14:00:23 »
- Ależ Eve, dostrzegłem piękno, tak jak i dostrzegam je w osobie obok której idę, ale nie potrafię pięknie tego wyrazić! - mówił w odpowiedzi na zdziwienie i kolejne już karcenie! To mu się chyba zaczynało podobać, nie tam tunel, to karcenie go! Jakże uśmiechnął się szczerząc ząbki.

Po kilku krokach również zszedł z konia widząc i czując drgania kopyt pałasza wynikające z powolnego ślizgania się po lodzie. Stanął stabilnie na nogach na lodowej tafli pokrywającej poszycie tunelu. Przyglądając się co robi Eve, zaczął tak też naśladować mając swój wzór postępowania. Chwycił za lejce i powolnymi krokami za saniami szedł dalej rozglądając się wokół.

Maya skutecznie wykorzystywała swoje pazurki! Zauważyła, że jej długie pazury jeszcze nie stępione w biegu skutecznie sprawiają się jako kotwiczki w tafli lodu. skutecznie zatapiając pazurki szła znacznie pewniej chociaż i tak powoli. Oj była ostrożna była, ale nie poddawała się i żwawym krokiem przemierzała tunel. Co rusz patrzyła na ślizgającego się Edgara, nie chciała tak lądować i zzuć lodu pod brzuszkiem. Brrrr! ogarniała ją gęsia skórka na samą myśl o tym by miała zetknąć się z lodową taflą.

Salazar jednak będąc tu, w tym miejscu słysząc o przelewanej krwi, wyobrażał sobie jak on wytworzył by taki tunel w lodzie. Pierwszą myślą było, że niemożliwe, że nie dał by rady, lecz po chwili przypomniał sobie o ogółem dostępnych surogatach magii ognia. Runa Heshar! Błysnęło w jego głowie niczym gwiazda na nocnym niebie. Wykorzystując runę ognia, Heshar... wiele takich kamieni runicznych, mógłbym zrobić podobny tunel! I tą myślą rozchmurzył się, gdyż myśl, że nie dał by rady była najokrutniejszą, jaką mógłby doświadczyć. Zawsze łaknął potęgi, zawsze mówił, że nie ma rzeczy niemożliwych, i tak też tutaj! To jest możliwe! Nawet dla mnie! I tak uśmiech na twarzy mimo zagrożenia poślizgnięciem i tych rozterek wewnętrznych, czuł się przyjemnie w otoczeniu piękna zwariowanej, szaleńczej struktury tunelu, jego ścian i sklepienia.

- Choroba tocząca naszą cywilizację... Chciwość. Mieć tylko dla siebie, nie dzielić się... samemu korzystać innym nie dać... To przykre, że ludzie umierają z takich bezsensownych powodów, przez takie łaknienie posiadania. - Choroba, której i ja uległem... - Dopowiedział w myślach nie pokazując nic po sobie... Dalej kroczył tunelem doglądając wyjścia z niego, ostrożnie prowadząc Pałasza i doglądając Mayi, również spoglądał i na Eve, która jakże sprawnie sobie radziła, tak i podziwiał zabawę i frajdę Edgara. Takiemu to dobrze!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #73 dnia: 10 Sierpień 2015, 14:55:24 »
Spacer, choć przyjemny, nie trwał długo. Wiało tu mocno z racji tego, że był to również idealny przelot dla mas powietrza. Uderzało ono w jeden stok góry, tłocząc się do Kryształowego Przejścia i wylatywało z drugiej strony. Wreszcie ujście tunelu było wyraźnie widoczne, zwiększało się z każdym krokiem i podróżni mogli spojrzeć na całą dolinę. I częściowo zamarznięte morze, choć dalej było wzburzone i mocno granatowe. U dołu było widać trzy wioski, stąd leżące blisko siebie, ale w rzeczywistości dzieliło je kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kilometrów.
Poniżej zaczynał las, tak samo gęsty jak i poprzedni, lecz drzewa tu rosły krzywo, jakby za wszelką cenę chciały utrzymać się zbocza.
- Nie róbmy zbytniego hałasu i nie panoszmy się poza szlakiem- ostrzegł Grunaldi. - Nie chcecie chyba, by dopadła nas lawina...- był śmiertelnie poważny.
Evening dosiadła Płotkę i szkapa znów musiała brodzić w głębokim śniegu, by jej właścicielce aż tak nie marzły nogi.
-Grunaldi, czy twoja wioska nie obawia się częstych lawin?- spytała szeptem dziewczyna.
- Nie, jeśli nikt nie wyjdzie w góry i zacznie krzyczeć- pogładził swoją brodę.
Ciche szuranie płoz o śnieg i spokojne stąpanie koni zakłóciło warczenie dochodzące zza drzew... Taru pierwsze to wychwyciły, zaskomlały i postawiły szpiczaste uszy.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #74 dnia: 10 Sierpień 2015, 15:16:32 »
Tuż za wyjściem z tunelu Salazar widząc głęboki śnieg i możliwość wykorzystania Pałasza, prędko wskoczył na grzbiet korzystając ze strzemion po bokach i ciągnąc lejcami nakazał mu kroczyć wraz z nim na grzbiecie!

Zadowolony krocząc w ciszy słuchał Grunaldiego - No tak, śniegu kupa, lodowe góry skryte śniegiem strome zbocza, lawina to spore zagrożenie, które chcąc nie chcąc prędzej czy później może spłynąć z gór, po co jeszcze prowokować ją drganiami dźwiękowymi? No nie warto. - Rozmyślał przyznając racje, że rozumie i będzie cicho.

Niemniej jednak poruszone taru, które wykryły zagrożenie... Maya, która wymownie spojrzała na Salazara oczami pełnymi rozkazującego tonu: "Te! Gotuj cie bo masz mnie chronić!" To było wręcz oczywiste przesłanie tego spojrzenia, każdy mógł to wyczuć. Tak, Saluś też zrozumiał. Pociągając lejce do siebie zmusił Pałasza do chwilowego spowolnienia niemal zatrzymania się. Salazar odpiął dolny guzik od pięknego prezentu jaki otrzymał przed rozpoczęciem tej uroczej eskapady i odchylając dolną krawędź uwolnił spod niej rękojeść szabli. Lewą dłonią przytrzymał lejce by utrzymać kurs, prawą jednak chwycił za rękojeść broni, by w każdej chwili móc jej dobyć. Najlepiej posługiwał się szablą, ponad to pasowała mu do jego pozycji społecznej, a jeszcze dwa grawery bliskie jego sercu były szczególnym powodem, by to właśnie z tej broni skorzystać w przypadku starcia.

- Panowie... Zatrzymajmy sanie.... Taru coś wyczuły, zagrożenie jakieś.- Zauważył, gdy po chwili słyszalne stało się owo warczenie. - Psowate... - Zauważył mocniej chwytając za rękojeść i przygotowując się do zejścia z konia, by pieszo rozdziabdziać się z niebezpieczeństwem. Wyjął obie nogi ze strzemion, by jak najszybciej móc zeskoczyć z wierzchowca po przełożeniu nogi i zareagować w razie dalszego zbliżania się zagrożenia.

Maya przyjęła swoją postawę bojową, jedną łapkę wyciągnęła przed siebie jedną tylną cofnęła, tyłek uniosła do góry zaś głowę spuściła nisko zaciskając ostrze zęby i warcząc przez nie. ogonek wywinął się do góry delikatnie zakręcając nad grzbietem. całe jej ciało było napięte i wydać było drżenie mięśni, widać było, ze jest równie gotowa do ewentualnego starcia.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #75 dnia: 10 Sierpień 2015, 15:37:32 »
Taru zmysły nie myliły. Wyczuły wargi nim te stały się w ogóle widoczne i słyszalne dla ludzi. Z ich białą sierścią były niemal niewidzialne wśród pni i ośnieżonych gałęzi.
-Edgar, bierz go!- wydała komendę Eve, zeskakując ze swej Płotki w głęboki śnieg. Stado dziesięciu wargów zaatakowało z prawej strony szlaku będąc w zwartym szyku. Zwierzęta zaczęły się rozpraszać, by zaatakować z każdej strony.
Eryk, Klemens i Grunaldi dobyli swych mieczy. Zaprawieni w boju zdawali się mieć sytuację pod kontrolą, na ile oczywiście było to możliwe.
-Grashiz isosh noshi!- wymówiła inkantację, która obdarzyła jej towarzyszy dodatkową boską siłą. Sama zaś mściciel dobyła srebrnego miecza i przygotowała się na natarcie przeciwników.
Zaczął prószyć śnieg...




//
10x warg
Kara opady atmosferyczne- śnieg

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #76 dnia: 10 Sierpień 2015, 21:21:52 »
Gdy szare bestie wyłoniły się z bielma północnych terenów skrytych białym puczem doznał widzenia... Jego umysł skryło wspomnienie...



Po między draconami sobie żył,
Kiedy jego świat zniknął w kilka chwil.
Lecz wtedy on się wysoko wzbił,
Pa pa um ma ma dzięki temu że,
zrobił pętli ćwierć potem beczki dwie,
- Ostateczny sąd ułaskawił mnie.
Lądował gdzieś daleko hem,
- Stawiłem czoła tam gigantom aż trzem!
I jak to on, znowu górą był,
Bo mało kto ma ducha hart jak on!
Tamten dzień mam w pamięci w ciąż,
Zjawił się ten opatrzności mąż.
Gotowałem się na zgon.
Gdy wyciągnął mnie z czarnej cieczy on.
Porwał mnie ten magiczny rytm,
On za to drapał się na szczyt.
I jak raz ujrzał tam tajemniczy blask.
Erosie?! - wrzasnąłem tylko gdy nagle spadł.
- Ujrzałem przyszłość... coś mi powiedziała...
A co?
- Powiedziała: w nogi! Szybko!
Czekaj!
I przybył tu w najczarniejszą noc,
objawić nam potęgi moc.




Szybko jednak wyrwał się ze wspomnień widząc pędzące bestie. Okrutna natura... przemknęło mu przez myśl gdy kolejne płatki położyły się na jego nosie, w momencie gdy przekładał lewą nogę nad grzbietem konia i zeskakując z niego.

Stojąc już na równych nogach wyszarpnął szablę z pochwy przystawiając drugą dłoń do ostrza, jednocześnie na wolnej dłoni pojawiło się płytkie na mniej niż pół centymetra rozcięcie, z którego zaczęła płynąc stróżką krew. Czym prędzej wystawił dłoń przed siebie w kierunku jednego z wargów, który już szykował się do natarcia w kierunku drużyny.
- Elhuxu! - Energia magiczna płynęła przez dłoń i dochodząc do płynącej strużki krwi, łącząc się z pierwszymi jej kroplami, które wyjrzały znad rany, zaczęła się z nią łączyć i oddziaływać na nią. Krople krwi obdarzone nakierowaną mocą zaczęły znikać z pola widzenia materii i przywdziały formę krwistej czerwieni materii energii, by w następnej chwili  niczym promień światła o barwie jakże majestatycznej, szkarłatniej pomknęła do celu którym był tenże nieszczęsny warg. Energia przebiła się przez skórę, mięsiwo docierając do krwiobiegu, tam energia znalazła miejsce dla siebie, i w następnych chwilach pompowane przez serce warga zaczęła ogarniać cały organizm. Energia wpływała na strukturę krwi i powodowała zwiększenie częstotliwości drgań tejże płynnej materii doprowadzając tkankę łączną krwi do wrzenia w żyłach bestii. Bestie ogarnęły konwulsje, drgawki i ból. Bestia doznała paraliżu dogorywając... Ostatecznie powoli konając w mękach i bólu godnym najgorszych tortur.

Okrutna scena śmierci,, została haniebnie okryta zawieruchą walki, gdy pozostałe wargi rzuciły się do starcia. Te wielkie przerośnięte wilki, groźne bestie cięższe i szczwańsze od swych psowatych kuzynów zaatakowały jakże skrycie i w powabie łaknąć zawartości wozu, ludzkiej krwi, naszej żywej zwierzyny. Nie można dot ego dopuścić! Pomyślał chwytając pewnie szablę i pędząc wraz z pozostałymi do starcia, co by nie nastąpiło bezpośrednio przy wozie, gdyż ich uszkodzenia, uszkodzenia sań naszej konnicy mogły by spowolnić a wręcz nawet uniemożliwić dalszą podróż, była by to okrutna wieść dla nas i dla osób, które wyczekują transportu, rodzin naszych przewodników po niebadanym szlaku.

Odczuł jak na jego ciało niczym deszcz spływa coś, co kojąco wpływa. Nazwał to w myślach: Nieznanym dobrem.Gdy odczuł jak jego umiejętności, jak jego ciało zaczyna sprawniej wić się i poruszać, jak opady śniegu mniej mu przeszkadzają, mniej go ograniczają, wręcz poczuł się wszech potężny i niezwyciężony, To była dobra magia, która dała mu siły do starcia niczym elitarnego szermierza. Z niechybioną radością czując rosnące siły i słabiej działające zmęczenie na jego ciało, zaatakował bez ostrzeżenia szablą, gdy tylko bestia zbliżyła się na odległość 2 metrów. Oczywiście, szabla go nie drasnęła nawet, lecz zatrzymał się na łapach kierując głowę w tył. gdy tylko ostrze srebrnej amare powędrowało w bok, warg zadecydował o ataku i wybił się z tylnych nóg by skoczyć na niegdyś sprawnego jaszczura, dziś znacznie mniej, mimo daru, człowieka. jednak nie powział pod uwagę prostego faktu, różnicy między szablą a mieczem. a jest znaczna, szabla zwana szybką bronią sieczną, lżejszą i sprawniejsza od przeciętnego miesza, była bronią, która znacznie szybciej modyfikowała swoje działania. Tak też Salazar widząc pędzącą po paraboli postać warga, przerzucił broń przed sobą do drugiej ręki obracając szablą w powietrzu niczym gałązką po palcu zawieszonym na łuku rękojeści czym skierował ostrze szabli ku dołowi. Gdy pochwycił lewą, ranioną ręką szablę, zaczął swobodnie opadać na kolana, lecz mięśnie ramion i barków sprawnie współgrały w tejże sytuacji wyprowadzając cios sieczny od dołu. Gdyby nie broń wyglądało by to jak gdyby ruch ręką podczas pływania "kraulem". Dłoń zad głową przeleciała a zaś z nią prostopadle ułożona do ramienia szabla, której ostrze przecięło powietrze na wysokości nawet 2 metrów. Cios nie był kwestią przypadku, był istną sztuką precyzji, gdyż przecinające ostrze spotkało się z gardzielą stworzenia nieosłoniętą niczym jedynie skórą. ostrze z niezwykłym pędem zbiło się w szyję i bez precedensu przecięło kręgi odcinając głowę, która bezwiednie odskoczyła od ciała uderzając delikatnie w plecy Salazara, zaś samo ciało legło przed nim, który sam klęczał na kolanach sztywno trzymając szablę już za głową.

Przełożył broń w drugą rękę i zapierając ostrze o podłogę, gdzie zatopił ostrze w śniegu aż wreszcie napotkała zmarzniętą ziemię, po czym wsparł się na szabli by stanąć na równe nogi.prędko obrócił się w kierunku pozostałych walczących, by podjąć działania i pomóc w starciu, szczególnie spojrzał na Eve, by jej, jej Edgarowi ani też Płotce nic nie zagroziło, chodź wiedział dokładnie, ze mistrzem walki to on tutaj nie jest!

8x Warg
(obowiązuje kara: opady atmosferyczne - śnieg)
« Ostatnia zmiana: 10 Sierpień 2015, 23:14:05 wysłana przez Salazar Trevant »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #77 dnia: 11 Sierpień 2015, 15:02:34 »
Edgar ujadał nieznośnie. Stał w miejscu na ugiętych łapach, jego brzuch niemal dotykał śniegu, a ten szczekał jak najęty. Dziewczyna chciała skarcić chowańca, gdyż przez niego nie mogła się skupić na przeciwnikach...

Miecz pochwyciła mocno i pewnie. Te wszystkie sekwencje ruchów, uników lub ataków miała przećwiczone i wykorzystane w praktyce wiele razy. Ba, nawet na polu bitwy, nie tylko w drobnych potyczkach, czym można było nazwać każde inne starcie, poza polem bitwy właśnie.
Eve nie miała czasu by dobywać tarczy. Zgłodniałe i wychodzone wargi rwały się do ataku, bo czuły ciepłą krew ludzi i zwierząt.
Pierwszy z nich doskoczył do mściciel i szczerzył złowrogo kły. Piana ciekła z jego pyska i kapała na świeży śnieg, który niedługo ma zbroczyć krew, oby zwierzęcia. Dodatkowo spadające płatki nie były tak uciążliwe jak deszcz na przykład, więc dało się je ignorować.
Evening uderzyła pierwsza, ciosem z góry, mocnym, zamierzonym i wycelowanym prosto w łeb warga. Ten jednak zdołał umknąć przed ostrzem, choć srebro musnęło jego ucho i bok pyska. Posypało się jedynie trochę futra. Przeciwnik warknął po czym przymierzył się do kolejnego ataku; wargi znane były bowiem z krwawego szału, przez co walki z nimi mogły przeciągać się długo, zwierzęta te nie męczyły się tak szybko.
Eve wykonała unik, by uciec spod wielkich pazurów warga. Zahaczyły one o jej buty, lecz nic złego się nie stało. Ta sytuacja dała dziewczynie możliwość kontrataku. Wyprowadziła mieczem cios z boku. Brodzenie w śniegu niczego nie ułatwiało, ale także przeciwnik był wolniejszy i w czasie gdy ten przymierzał się do skoku, Eve uderzyła w jego lewy bok przewracając warga w śnieg i raniąc podbrzusze. Szybkim jednym ruchem dobiła go ostatecznie wbijając miecz w gardziel bestii.

Tuż za nią czekał jednak kolejny, gotowy do rozszarpania drobnej dziewczyny, warg. Ten nie patyczkował się wcale. Od razu na nią zaszarżował z chęcią rozszarpania na strzępy najpewniej. Tuż przed Eve, warg uniósł się na dwóch łapach, by przewrócić mściciel, lecz ta czmychnęła w oka mgnieniu na bok, a śnieg zamortyzował jej upadek. Bestia jednak górowała nad leżącą dziewczyną i wydawać by się mogło, że nie ma sposobu by mogła wyswobodzić się z tej sytuacji... Wtem od strony wozów ujrzała biegnącego Edgara, który warczał głośno. Dopadł do tylnej nogi warga i zaczął go gryźć w słabym punkcie, gdzie było pełno ścięgien i drobnych kości. Przeciwnik zaskomlał, a że nie spodziewał się ataku z tyłu,  łapą uderzył Edgara z całej siły posyłając go kilka metrów od siebie. To dało czas mściciel by wstała. Zamierzyła się do ciosu z góry i wbiła miecz prosto w kark warga. Z pyska poleciała mu krew, a pośmiertne drgawki opanowały jego cielsko. Eve wyrwała miecz i wśród trwającej jatki podbiegła do swego taru, który trącony wielkim łapskiem, leżał teraz w śniegu...

Grunaldi w raz z synami byli doświadczonymi wojownikami, oni także zabili po dwa wargi. Każdy z nich wykazał się odwagą, ale także znajomością walki w trudnym i niesprzyjającym terenie. Zdawać by się mogło, że nie z takimi bestiami mieli do czynienia. Wszyscy trzej po walce wytarli swe żelazne miecze i zasiedli  na saniach dla odpoczynku. Miny mieli nie tęgie, zapewne spodziewali się idealnej drogi do samej wioski, bez żadnych już niespodzianek.
Krew wsiąkała powoli w śnieg, a Edgar wciąż nie mógł podnieść się z zimnego podłoża... Nie dyszał wcale, pysk miał zamknięty i oczy jakieś przymrużone....


//Grunaldi, Eryk i Klemens zabili po 2 wargi.
0x warg
« Ostatnia zmiana: 11 Sierpień 2015, 15:04:37 wysłana przez Evening Antarii »

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #78 dnia: 11 Sierpień 2015, 18:27:09 »
Maya widząc leżącego brata na ziemi pędem doskoczyła do jego ciała na wysokość gardła, zaczęła trącać pyskiem jego szyję próbując ją podnieść, piszczała przy tym wkładając wszelki wysiłek by włożyć pysk pod głowę stworzenia i unieść ją, by Edgar jednak wstał. Widziała, że nie daje to nic, nie przynosi żadnego efektu, że nic to nie zmienia. Widząc to położyła się obok niego, za jego plecami, by ogrzać go, by nie zamarzł, może było mu zimno? może przez chłód leży? Nie wiedziała czemu jej niegdyś leżące bratnie szczenię z tego samego koszyka, z tym samym znamieniem na szyi leży teraz nieruchome.

- Maya! Przestań... - Powiedział kręcąc głową i patrząc w oczy chowańca, by przestań kręcić się przy ciele, tylko przeszkadza, nie pomaga. Maya dalej piszcząc odeszła od martwego taru i położyła się przy wozie patrząc spod sań na leżące ciało.

Salazar stanął za Eve i kucnął z boku by móc przyjrzeć się reakcji Eve na widok śmierci Edgara... nie wiedział, czy była bardzo do niego przywiązana, jak wielką stratą jest jego śmierć, jak na nią zareaguje, jaki może mieć to wpływ, co budziło nie tylko jego smutek i żal po stracie zwierzęcia, która było pomocą, chociaż i obowiązkiem Eve, ale także stratą kogoś ważnego w życiu.

Wiedział też, ze słowa nic nie zmienią, że nie poczuje się przez to lepiej, może prędzej gorzej. Kucnął przy niej i czekał patrząc na zmarłego co rusz rzucając jej spojrzenie swojej niewyraźnej i skamieniałej twarzy, nie było tam uśmiechu, ani żadnej miny, usta ułożyły się niemal w równą linię nie okazującą niczego. Zaś oczy były pełne smutku, przymrużone, nawet pojawiła się łezka. Gdyż sam wspominał zwierze z pamiętnego dnia w Ogrodach Erosa, skąd wyjęto je zamknięte z "kantorka". Jego oraz 4 inne szczenięta... Z 5 szczeniąt zostały już tylko 4... Oczy i twarz utkwione były w Eve i jako ze nic nie mówił, musiały coś wyrażać... a co wyrażały? no coś takiego: "wiem, że czujesz się teraz fatalnie, masz do tego prawo i wiedz, że jestem tu, żeby Cię wesprzeć".  Czy coś takiego w podobnym brzmieniu lepiej brzmiącego.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #79 dnia: 11 Sierpień 2015, 21:43:24 »
Taru leżało teraz bez ruchu, zupełnie. Edgar przewracał tylko oczami patrząc biednie na wszystkich zebranych dookoła. Co myślał w tej chwili, było niewiadomą. Czuł się jednak szczęśliwy, że dzięki niemu jego właścicielka wyszła z potyczki bez ran krytycznych...

Eve zaś dała odczuć zwierzęciu, że nie jest samo w tej chwili i była przy nim do końca. Wreszcie jego łeb opadł bezwładnie, bezwładne stało się także całe jego ciało. Odszedł.
-Przykryjemy go śniegiem, ale nie przy samym szlaku tylko trochę dalej- odezwała się mściciel chłodnym głosem. -Widocznie wypełnił swoje zadanie na tym świecie- oświadczyła jeszcze, po czym wzięła ciało zwierzęcia i zaniosła je w upatrzone miejsce. Pod rozłożystym świerkiem. Położyła tam szybko stygnące zwłoki chowańca, po czym zaczęła je po prostu przykrywać śniegiem. Nie wykopie dołu w tej przemarzniętej ziemi.
Stała tak chwilę nad prowizorycznym "grobem" po czym bez słowa wróciła do miejsca, gdzie stały sanie, i wskoczyła na Plotkę.
-Możemy jechać- odparła krótko. Nieważne co inni o niej myśleli i o jej reakcji. Edgar to było tylko zwierzę... Albo on albo ona. Zginął śmiercią prawie bohaterską, broniąc ludzkiego życia. Dobre psisko z niego było.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #79 dnia: 11 Sierpień 2015, 21:43:24 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything