Gdy szare bestie wyłoniły się z bielma północnych terenów skrytych białym puczem doznał widzenia... Jego umysł skryło wspomnienie...
Po między draconami sobie żył,
Kiedy jego świat zniknął w kilka chwil.
Lecz wtedy on się wysoko wzbił,
Pa pa um ma ma dzięki temu że,
zrobił pętli ćwierć potem beczki dwie,
- Ostateczny sąd ułaskawił mnie.
Lądował gdzieś daleko hem,
- Stawiłem czoła tam gigantom aż trzem!
I jak to on, znowu górą był,
Bo mało kto ma ducha hart jak on!
Tamten dzień mam w pamięci w ciąż,
Zjawił się ten opatrzności mąż.
Gotowałem się na zgon.
Gdy wyciągnął mnie z czarnej cieczy on.
Porwał mnie ten magiczny rytm,
On za to drapał się na szczyt.
I jak raz ujrzał tam tajemniczy blask.
Erosie?! - wrzasnąłem tylko gdy nagle spadł.
- Ujrzałem przyszłość... coś mi powiedziała...
A co?
- Powiedziała: w nogi! Szybko!
Czekaj!
I przybył tu w najczarniejszą noc,
objawić nam potęgi moc.
Szybko jednak wyrwał się ze wspomnień widząc pędzące bestie. Okrutna natura... przemknęło mu przez myśl gdy kolejne płatki położyły się na jego nosie, w momencie gdy przekładał lewą nogę nad grzbietem konia i zeskakując z niego.
Stojąc już na równych nogach wyszarpnął szablę z pochwy przystawiając drugą dłoń do ostrza, jednocześnie na wolnej dłoni pojawiło się płytkie na mniej niż pół centymetra rozcięcie, z którego zaczęła płynąc stróżką krew. Czym prędzej wystawił dłoń przed siebie w kierunku jednego z wargów, który już szykował się do natarcia w kierunku drużyny.
- Elhuxu! - Energia magiczna płynęła przez dłoń i dochodząc do płynącej strużki krwi, łącząc się z pierwszymi jej kroplami, które wyjrzały znad rany, zaczęła się z nią łączyć i oddziaływać na nią. Krople krwi obdarzone nakierowaną mocą zaczęły znikać z pola widzenia materii i przywdziały formę krwistej czerwieni materii energii, by w następnej chwili niczym promień światła o barwie jakże majestatycznej, szkarłatniej pomknęła do celu którym był tenże nieszczęsny warg. Energia przebiła się przez skórę, mięsiwo docierając do krwiobiegu, tam energia znalazła miejsce dla siebie, i w następnych chwilach pompowane przez serce warga zaczęła ogarniać cały organizm. Energia wpływała na strukturę krwi i powodowała zwiększenie częstotliwości drgań tejże płynnej materii doprowadzając tkankę łączną krwi do wrzenia w żyłach bestii. Bestie ogarnęły konwulsje, drgawki i ból. Bestia doznała paraliżu dogorywając... Ostatecznie powoli konając w mękach i bólu godnym najgorszych tortur.
Okrutna scena śmierci,, została haniebnie okryta zawieruchą walki, gdy pozostałe wargi rzuciły się do starcia. Te wielkie przerośnięte wilki, groźne bestie cięższe i szczwańsze od swych psowatych kuzynów zaatakowały jakże skrycie i w powabie łaknąć zawartości wozu, ludzkiej krwi, naszej żywej zwierzyny. Nie można dot ego dopuścić! Pomyślał chwytając pewnie szablę i pędząc wraz z pozostałymi do starcia, co by nie nastąpiło bezpośrednio przy wozie, gdyż ich uszkodzenia, uszkodzenia sań naszej konnicy mogły by spowolnić a wręcz nawet uniemożliwić dalszą podróż, była by to okrutna wieść dla nas i dla osób, które wyczekują transportu, rodzin naszych przewodników po niebadanym szlaku.
Odczuł jak na jego ciało niczym deszcz spływa coś, co kojąco wpływa. Nazwał to w myślach: Nieznanym dobrem.Gdy odczuł jak jego umiejętności, jak jego ciało zaczyna sprawniej wić się i poruszać, jak opady śniegu mniej mu przeszkadzają, mniej go ograniczają, wręcz poczuł się wszech potężny i niezwyciężony, To była dobra magia, która dała mu siły do starcia niczym elitarnego szermierza. Z niechybioną radością czując rosnące siły i słabiej działające zmęczenie na jego ciało, zaatakował bez ostrzeżenia szablą, gdy tylko bestia zbliżyła się na odległość 2 metrów. Oczywiście, szabla go nie drasnęła nawet, lecz zatrzymał się na łapach kierując głowę w tył. gdy tylko ostrze srebrnej amare powędrowało w bok, warg zadecydował o ataku i wybił się z tylnych nóg by skoczyć na niegdyś sprawnego jaszczura, dziś znacznie mniej, mimo daru, człowieka. jednak nie powział pod uwagę prostego faktu, różnicy między szablą a mieczem. a jest znaczna, szabla zwana szybką bronią sieczną, lżejszą i sprawniejsza od przeciętnego miesza, była bronią, która znacznie szybciej modyfikowała swoje działania. Tak też Salazar widząc pędzącą po paraboli postać warga, przerzucił broń przed sobą do drugiej ręki obracając szablą w powietrzu niczym gałązką po palcu zawieszonym na łuku rękojeści czym skierował ostrze szabli ku dołowi. Gdy pochwycił lewą, ranioną ręką szablę, zaczął swobodnie opadać na kolana, lecz mięśnie ramion i barków sprawnie współgrały w tejże sytuacji wyprowadzając cios sieczny od dołu. Gdyby nie broń wyglądało by to jak gdyby ruch ręką podczas pływania "kraulem". Dłoń zad głową przeleciała a zaś z nią prostopadle ułożona do ramienia szabla, której ostrze przecięło powietrze na wysokości nawet 2 metrów. Cios nie był kwestią przypadku, był istną sztuką precyzji, gdyż przecinające ostrze spotkało się z gardzielą stworzenia nieosłoniętą niczym jedynie skórą. ostrze z niezwykłym pędem zbiło się w szyję i bez precedensu przecięło kręgi odcinając głowę, która bezwiednie odskoczyła od ciała uderzając delikatnie w plecy Salazara, zaś samo ciało legło przed nim, który sam klęczał na kolanach sztywno trzymając szablę już za głową.
Przełożył broń w drugą rękę i zapierając ostrze o podłogę, gdzie zatopił ostrze w śniegu aż wreszcie napotkała zmarzniętą ziemię, po czym wsparł się na szabli by stanąć na równe nogi.prędko obrócił się w kierunku pozostałych walczących, by podjąć działania i pomóc w starciu, szczególnie spojrzał na Eve, by jej, jej Edgarowi ani też Płotce nic nie zagroziło, chodź wiedział dokładnie, ze mistrzem walki to on tutaj nie jest!
8x Warg
(obowiązuje kara: opady atmosferyczne - śnieg)