Autor Wątek: Basen północny  (Przeczytany 11031 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Eros

  • NPC
  • ***
  • Wiadomości: 30
  • Reputacja: 37
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #80 dnia: 11 Sierpień 2015, 22:26:15 »
Przy usypanym kopcu śniegu, który skrywał ciało "Amare" pojawiła się tajemnicza postać. Spod kaptura przy wypłowiałym szarym płaszczu połyskiwały zielonkawe, rozjarzone oczy. Postać rozpostarła ręce nad grobem ujawniając swe szare dłonie pokryte fragmentami zielonych szklanych płytek, jak gdyby łusek, jednak pokrywających jedynie elementy ciała, pomiędzy nimi widać było skórę pokrytą ranami i liszajami.

Ujrzeliście jak kopiec śniegu rozsypuje się na boki odsłaniając przysypane ciało. Postać uklękła przy nim i energicznym ruchem wyprostowanej dłoni, która zwieńczona była ostrymi jak brzytew pazurami, wbił się pod żebra martwego ciała, pochwycił serce i wyjął je tą samą drogą, którą włożył rękę.

Będąc odwróconym do was plecami, zawiesił między dłońmi serce i zaczął szeptać niezrozumiałe inkantacje, zaś z jego dłoni płynąć energia w formie błyszczących czerwonych drobin. Drobiny uderzały w serce. po chwili drobiny ogarnęły całą powierzchnię i wnętrze i zaczęły się skurczać i ściskać, zamieniając organ w lity, błyszczący kamyk w szkarłatnej barwie o specyficznym kształcie. Postać chwyciła za kamień i trzymając w dłoni, zaczęła pazurem skrobać po powierzchni rubinu, napis brzmiała:

Cytuj
"Amare sanctus est"

Podszedł do Evening Antarii i podał jej kamień, po czym odwrócił się na pięcie i gwizdnął.

Edgar wstał z grobu jak gdyby nigdy nic i zawył niczym wilk ujawniając swoje gardło, na którym było znamię: "Amare", które błysnęło szkarłatną czerwienią.

Ciało Edgara jak i tajemnica postać rozmyły się w powietrzu znikając niczym rozwiewany z miejsca szary pył.





//Evening Antarii otrzymujesz:

Nazwa: Szkarłatny posąg duszy "Amare sanctus est"
Opis: Szkarłatny kryształ wytworzony przez tajemniczą postać z serca chowańca Taru, mającego znamię w formie wytatuowanego napisu "Amare" na gardle. Chowaniec był własnością Evening Antarii, a jego imię brzmiało Edgar. Kryształ jest niewielki mieści się w dłoni, ma nieregularny kształt mniej więcej taki: KLIK! Jest opatrzony grawerem w formie napisu: "Amare sanctus est".

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #81 dnia: 11 Sierpień 2015, 22:42:01 »
Salazar zauważył, że uczucia Eve były albo głęboko skrywane w tej sferze, nie chciała ich uzewnętrzniać... a może zwyczajnie ich nie odczuwała i traktowała go jako narzędzie, niczym on swojego hodowlanego Harsesisa! Poczuł że nie wie jak zareagować i nawet jak widać tego nie oczekiwano, wręcz przeciwnie, ponaglano by jechać dalej. Wstał na równe nogi i widząc jak Eve sama chowie swego Chowańca - nie pchał się by nie przeszkadzać, chciała to zrobić sama - w porządku. Doszedł więc do swojego Pałasza i czekał, aż Eve wróci do drużyny, Maya cały czas krzątała się w pobliżu usypywanego śniegiem kopca, zal jej było, chciała jeszcze próbować go budzić i cucić, lecz nie ważyła się przeszkadzać Eve w zakopywaniu. Gdy Eve wstała i wróciła do swej szkapy, ze spuszczona głową stanęła między nią a Salazarem. co rusz podnosiła głowę i spoglądała to na jedno to na drugie, lecz w oczach jej nie było dawnej radości, jedynie smutek.

Salazar słysząc słowa Eve, włożył nogę w strzemiona i przerzucił drugą nad grzbietem chwytając tez w ręce lejce.

Wtedy go wmurowało w siedzenie gdy dojrzał postać i zrobił o tak:  <huh> . Tego już lepiej się nie da opisać.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #81 dnia: 11 Sierpień 2015, 22:42:01 »

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #82 dnia: 11 Sierpień 2015, 23:00:01 »
To, co Eve dalej obserwowała z grzbietu jej szkapy, wywoływało w niej chęć walki z nieznajomą postacią, szczególnie, że wyglądała ona na maga... Jednakże ów jegomość zaczął zachowywać się w dziwaczny sposób. Odkopał zdechłego Edgara i zaczął odczyniać jakieś czary.
Wtem dziewczyna ujrzała błysk od śliskiej zielonej łuski i od razu poznała ową postać. Była ona też wtedy, na statku, gdy Salazar zginął w objęciach morskich ciemnych fal...
Obserwowała jego uczynki bez słowa. W głowie poukładała sobie bowiem związek Chatal, własnego taru i owej postaci. I ten tatuaż na szyi chowańca... To znaczyło, że owa postać wróciła po swe dziecię, które wcześniej zostało wydarte śmierci, ale też własnej ziemi, która go wydała.
Postać po chwili podeszła do niej i podała jej kamień, jakby wyrwane serce taru. A wszystko to odbywało się w wielkiej ciszy i mrozie i nikt nie odważył się nawet szepnąć słowa. Eve zamknęła kamień w pięści, a potem było jej ujrzeć biegnącego Edgara jeszcze raz- tym razem po raz ostatni.
Postać odeszła razem z chowańcem.

Grunaldi, Klemens i Eryk zdjęci byli strachem. Trzeba było ich nieco uspokoić.
-To był przyjaciel- oznajmiła Eve ujrzawszy ich strach.
- To był czarci demon z samych piekieł! ÂŁadni ci wasi bogowie, albo diabli raczej!- mówił zestrachany Grunaldi. Czym prędzej wsiadł na sanie, za nim jego synowie i dali sygnał do odjazdu.
Evening zaś nie sprzeczała się z przewodnikami. Po chwili jednak przemówiła do Salazara.
-Znasz ten język prawda? Co oznacza "Amare sanctus est"?- dopytywała.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #83 dnia: 11 Sierpień 2015, 23:15:02 »
- Nie do końca że znam, raczej bym powiedział znam wybrane sentencje. Amare sanctus est można różnie tłumaczyć, to krótkie stwierdzenie, a takie ciężko przetłumaczyć nie znając intencji... - mówił lekko zmieszany tłumacząc możliwe ryzyko błędnego tłumaczenia. - "Miłość jest świętością" albo "miłość jest poświęceniem". W tym wypadku podejrzewam, ze to drugie... w końcu poświęcił się, to jeden z największych aktów miłości do bliźniego.

Powiedział delikatnie unosząc jeden z kącików ust, jak gdyby chcąc się uśmiechnąć, jednak sytuacja była na tyle niecodzienna, a strata w jego odczuciu spora, ze nie było ku temu większej możliwości. Jednak słyszał też słowa Grunaldiego. Oburzył się nieziemsko na to stwierdzenie.

- To nie demony! Ani diably! Ani też raczej nie bogowie. Jedźmy już, jedźmy...

Powiedział uspokajając się, luzując w siodle. Po czym smagnął lejcami Pałasza ciągnąc za pasy od uprzęży. I koń miarowo powoli ruszył z miejsca idąc za saniami, tuż obok Eve i jej Płotki. Zaś między nimi ruszyła także Maja.

Stale ruszała sowją głową i rpzewracała oczami dysząc, lecz teraz w jej oczach już nie było pustki, po ujrzeniu swego  niby brata i tajemniczej postaci, która poruszyła jego życiem, w oczach pojawiła się nadzieja.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #84 dnia: 12 Sierpień 2015, 16:14:30 »
-Miłość jest poświęceniem... Zatem Edgar nie zginął na marne, jedynie wypełnił swój ziemski los- skomentowała to Eve. Po czym strzepnęła lejce a Płotka przyspieszyła. Po chwili dogonili sunące gładko sanie.
Wioskę było widać już w dole jako szare nieregularne koło poprzecinane białymi ścieżkami. Stąd wyglądało jak jakiś tajemniczy magiczny symbol. Ale potem dostrzegalne już były dymy z palenisk i ludzie wyjeżdżający ze wsi, albo do niej wjeżdżający. Wozy i sanie poruszały się zwinne, wiejskie uliczki były szerokie i przystosowane do pojazdów o większych gabarytach. W Efehidonie na ulicach minąć się mogły dwa niezbyt szerokie wozy, albo cztery konie postawione obok siebie. Toczyła się tam ciągła walka o miejsce i możliwość przejazdu. A tu nikt nie miał z tym problemów. Może i ruch był nieporównywalnie mniejszy, ale widać też było, że ktoś z głową na karku zaplanował budowę wioski. Może to przodkowie Grunaldiego?...
Granatowe morze zaś rozbijało się o skalisty brzeg. Woda kłębiła się tam gdzie nie było kry i powstawały białe bałwany fal. Słychać było wyraźnie szum morza, a podróżnym udało się nawet dojrzeć oderwanie dużej tafli lodowej od wiekszej całości. Zmierzała ona teraz wolno lecz miarowo na niezmierzone otchłanie Morza Orathu, by stopnieć gdzieś tam, jeszcze dalej na północ, a może uda jej się dotrzeć do zachodnich krańców kontynentu?
Tutaj nie było tak zimno jak w samych górach. Dało się czuć ten wilgotny wiatr znad morza który przynosił nieco cieplejszego powietrza znad wody. Nad wioską górowały też  pokryte śniegiem szczyty, dawało to przytłaczające wrażenie, jakby zbocza te wiecznie pilnowały tutejszych mieszkańców. Morze i góry wpatrzone w siebie od wieków było rodzinnym domem klanu Dwugłowego Orła.
- Ha, cieszycie się?- zagadał szczęśliwy Grunaldi popędzając batem konie. - Wioo! No szybciej! Już w domu jesteśmy. Wio! Najecie się owsa i w ciepłym postoicie trochę... Wio!- zachęcał okrzykami zwierzęta. Choć same znały drogę do domu.
-Pewnie, pranie Grunaldi!- odpowiedziała Eve, jak na jakiś rozkaz. Okolica ją urzekła, szczególnie, że niedługo będą mogli solidnie napełnić żołądki i ogrzać się w pokojach. Także obecność morza wpływała na nią kojąco.



//Tam z boku jest wioska oczywiście c:


Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #85 dnia: 12 Sierpień 2015, 18:48:33 »
- Wara wyżresz im cały owies i będę musiał się wstydzić... głowa twoja zawiśnie, pamiętaj... - nachylił się nad grzbietem cichutko niemal szeptem mówiąc do ucha Pałasza, po czym pogroził palcem. Koń tylko parsknął jak gdyby mówiąc. "Ta, jak zwykle grozisz a potem nic nie robisz, phi!" a potem rzucił kątem spojrzenie przekrzywiając głowę i patrząc spodełba na swojego jeźdźca. Ten wzrok jasno mówił: "To ty nie zrób mi wstydu!" Na co Salazar się obruszył i obraził, i tak dwójka mknęła za saniami obrażona na siebie nawzajem.

Iście malownicze sceny spokojnej wsi bez gonitwy za mijającym nieustannie i nieubłaganie czasem wzbudziły w Salazarze zazdrość, zazdrościł im beztroskiego, spokojnego życia, bez nerwów,k gonitwy za monetami... żyli w swojej niewielkiej komunie co jakiś czas jadąc do innych miast handlować czy wymieniać swoje rarytasy regionu, lecz wiedli w życie w spokoju uzależnieni głównie od siebie i od tego co sami zrobią. Zauważył też, że on tak nie ma... on jest uzależniony od ludzi takich jak Grunaldi i jego pobratymcy, którzy pracują w pocie czoła płacąc daniny, z których to on co tydzień ma zysk, pasywny bo pasywny, stały i bez wysiłku... I w tym momencie zdał sobie srawę w na ile lepszej sytuacji się znalazł, częściowo lepszej a częściowo gorszej... światopoglądowo gorszej, praktycznie poniekąd lepszej...

- Przyda się chwila odpoczynku po trudach podróży. - Dopowiedział tylko racząc się wizją regionalnych rarytasów na stołach, możliwością obejrzenia jak tak właściwie żyją ludzie z tego "klanu". - A że się tak spytam... czemu "dwugłowy orzeł"? Tak pytam, gdyż to jest herb jednego z rodów, dokładniej Serquila, dosyć wrogiego nam, do którego należy znienawidzony i okrutny ojciec naszego władcy tak tylko pytam rozumiem... pewnie przypadkowa zbieżność? od czego więc pochodzi? - Dopytywał z ciekawości oglądając sunącą po niespokojnych falach morskich gładką taflę lodu-krę. Co szczególnie mu się podobało, gdyż wyglądało to jak gdyby klimat tutaj drastycznie się zmieniał, a zimą jak gdyby było tutaj cieplej.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #86 dnia: 12 Sierpień 2015, 20:32:20 »
- Tak tak... Wiem o co ci chodzi. Nasza społeczność istniała jednak na długo przed nim- odpowiedział zmieszany Grunaldi. - Orzeł to dumny ptak, a dwie głowy świadczą o walce jaką codziennie staczamy. Z morzem. I z siłą gór.
Kompania zbliżała się nieubłaganie do wioski. Wreszcie dotarli do samych bram, gdzie witali ich wszyscy przechodnie, a nawet ludzie machali im z okien. Cieszyli się bardzo, dopóki nie zauważyli, że ponad połowy członków ekspedycji nie wróciło do domu. Tak samo nie było tak potrzebnych zapasów na hemis. Mrozy nadciągały, a ludzie mieli ograniczone zapasy w spiżarniach. Przybycie Grunaldiego, choć tak wyczekiwane, przyniosło tylko ból i smutek, a także brak nadziei i wizję zimowych głodów.
ÂŻony, matki, siostry wyszły na ulice, by powitać swych mężów, synów i braci. Ci jednak mieli nigdy nie powrócić do swych domów.
Mieszkańcy gromadzili się powoli na głównym placu, na którym to przystanął Grunaldi i jego dwóch ocalałych synów.  Evening zaś zeszła z konia i spuściła smutno głowę. Nie chciała na razie patrzeć tym ludziom w oczy, wiedząc, że stracili bliskich na znanych przecież szlakach, których ich klan używał od zarania dziejów.
- Przy samym Ekkerund dopadli nas łotrzy... Zrabowali wozy wypełnione kupionymi rzeczami i jedzeniem, zniszczyli je i pozabijali naszych braci- zaczął ponuro. Zaczęło prószyć. - Oto mieszkańcy ze stolicy, którzy ofiarowali swą pomoc i umiejętności walki, pomogli nam dotrzeć do domu, by nasi bracia odbyli ostatnią podróż w rodzinne strony, by tu pogrzebać ich ciała. Nie będziemy się jednak zniżać do poziomu tych złoczyńców! Wyrządzili nam zło, ale jesteśmy silni. Będziemy żywność rozdzielać racjonalnie, by ta hemis nie należała do najgorszych w waszym życiu- mówił podniesionym i pełnym dumy głosie. Gdzieś tam jednak słyszalny był żal. - Wiem, że wiele z was będzie cierpieć- zwrócił się do kobiet. - Ale wiedzcie, że wasi mężczyźni zginęli w walce, zaciekle broniąc naszego dobytku! Możecie czuć dumę. Ze skarbca mój skryba wypłaci wam, jeszcze dziś!, po 400 grzywien zapomogi. Nie zostaniecie same. Ja także poniosłem wielką stratę, choć nie wszystkich synów straciłem. Tam na wozie leżą ciała zmarłych, pogrzebiemy ich za dwa dni. Niech bogowie będą z wami...- tym smutnym pozdrowieniem skierował się do własnego domu.
Klemens i Eryk mieli zająć się koniami. Także Pałaszem i Płotką. Grunaldi zaś zaprosił Eve i Sala do swojego domu...

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #87 dnia: 12 Sierpień 2015, 20:54:28 »
- Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Innos i Beliar umarli i powrócili do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi. Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem bogów. Napisane jest bowiem: - Na moje życie - mówi Pan - przede Mną klęknie wszelkie kolano, a każdy język wielbić będzie bogów. Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę bogom. - powiedział wspominając jedno z czytań, które jakże pośrednio zawierza umarłych bogom tak Rasherowi jak i Zartatowi. Jednak wiedział, ze nikt nie chciał go słuchać, więc darował sobie dalszy wywód. Słuchając Grunaldiego zrozumiał, ze calą wioską mon tu musi zarządzać, a tym samym odpowiadać za jej bezpieczeństwo i dbać o nią, opiekuje się skarbcem, 400 grzywien za zmarłą ofiarę na służbie. Salazar nawet nie wiedział czy to cokolwiek znaczy w obliczu straty, sam zarabiał więcej tygodniowo i 400 grzywien to było jak jedno wyjście do karczmy... Jednak nic na to nie wspomniał, nie chciał nikogo ranić ani dołować. Chociaż przy stracie kogoś bliskiego 400 grzywien nie było by dla niego żadną rekompensatą w obliczu straty.

Zeskoczył z konia i podał lejce jednemu z dwójki synów i sam poszedł w ślad za Eve i Grunaldim do domu. Również ze zwieszoną głową wszakże także nie wiedział co powiedzieć ludziom, którzy doświadczyli straty, której nie powetują sobie do końca życia a w sercu wiecznie ból nosić będą po stracie najbliższych. W takich wypadkach cieszył się, ze nie ma rodziny.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #88 dnia: 12 Sierpień 2015, 21:36:07 »
Dom Grunaldiego i jego rodziny nie znajdował się w samym centrum wsi, prowadziły do niego kamienne zadbane dróżki między kamieniczkami i niskimi chatami, teraz nawet odśnieżone. Był to właściwie pałacyk a nie dom. Zbudowany z kamieni i drewna, o czerwonym solidnym dachu. Wschodnie skrzydło ozdabiała wieżyczka z dużymi oknami. Do zachodniej strony budynku dobudowany zaś był budynek, który jak się później okaże, jest biblioteką.
Przed domem był ogród, teraz oczywiście wszystko przykrywał śnieg. Aż dziw, że w takim klimacie udało się stworzyć właśnie coś na kształt ogrodu. Były w nim zadbane alejki, a ta najszersza prowadziła właśnie do drewnianych i potężnych wrót pałacu.
W drzwiach stała zaś żona Grunaldiego. Starsza, spracowana już kobieta, ale zadbana. Szary kok widniał na jej głowie, lecz dodawał jej tylko poczciwości. Ubrana w grubą wielowarstwową suknię. Teraz stała ze splecionymi z przodu dłońmi... Obok niej trzy córki, a brzydkie były strasznie, ale to może później. Choć Salazar nie mógł oderwać wzroku od ich garbatych nosów i dziwnych pieprzyków na twarzy. Eve zresztą też nie mogła napatrzeć się na te trzy dziewczyny, które były tak wychwalane przez ich ojca... Co on w nich widział? Miłość ojcowska czy jak? Eve skrzywiła się nieco na ich widok. Choć matka jakoś specjalnie brzydka nie była, to może Grunaldi pod tą brodą ukrywał swą brzydotę?
Kobieta przywitała się z mężem, a potem córki także przytuliły się do ojca.
- Leon i Dezydery... Zginęli w walce, tak jak każdy pragnąłby zginąć- powiedział Grunaldi w ramach przywitania. Wszyscy weszli do środka, Eve i Salazara wpuszczono przodem.
- Kochanie, dziewczęta, to jest panna Antarii, służy w Bractwie ÂŚwitu. A ten przystojny młodzieniec to Salazar, hrabia i sędzia w Efehidonie- przedstawił ich.
- Witajcie w naszych progach. Moja córka Lara przygotuje wam pokoje, ale najpierw zjedzmy wszyscy razem. Zajmiecie przy stole miejsca naszych synów- powiedziała starsza kobieta i poprosiła, by wszyscy weszli do podłużnego pokoju, z kominkiem na jednym końcu i stołem ciągnącym się przez środek tej jadalni. Po prawej stronie znajdowały się duże podłużne okna z widokiem na górskie szczyty.
- Siadajcie, siadajcie- zachęcał Grunaldi. Gdy tylko ujrzał na stole mocne piwo w kufelkach rozchmurzył się. Dziwni byli ludzie północy...
Trzy siostry nie siadały jednak tylko stały pod ścianą jakby czekając na rozkazy.
Evening zajęła miejsce naprzeciwko okna by mieć dobry widok podczas jedzenia. W domu unosił się już zapach przypraw i szykowanego mięsa.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #89 dnia: 12 Sierpień 2015, 22:10:15 »
- Jaki przystojny, przeciętny i normalny raczej. Mówił idąc za Grunaldim. Ale gdy dojrzał "piękności" tych terenów, zrozumiał czemu tak zachwalał córki, chciał jak najszybciej dać je na wydanie by nie musieć oglądać! Ale z kamienną twarzą i fałszywym uśmieszkiem wszedł do środka nie dając nic po sobie poznać ani i swoim mniemaniu i zdaniu na ich temat.

- Mam nadzieję, ze nie będziecie mieli nic przeciwko, by moja Maya również weszła do środka. Chciałbym prosić też o jakąś miskę wody dla niej. - Mówił wskazując dłonią za idącą przy Salazarze suczki Taru, która dalej z wyczekiwnaiem doglądała swojego właściciela i jego znajomą Eve, idącą tuż obok, dalej nie wiadomo czego chcąc.

Matka rodziny zarządziła gdzie siądziemy kogo miejsce zajmiemy, zatem nie pozostało nic, tylko skorzystać z zaproszenia do gościny, na miejsca ich synów. Salazar widząc Eve podchodząc nawet nie zdążył dojść do miejsca gdzie Eve chciała usiąść, gdy ta zajęła piękne strategiczne miejsce, by w razie nudnej rozmowy przy obiedzie móc zająć się doglądaniem klimatycznych scen. Salazar usiadł tuż obok niej, co by korzystać z tego samego okna, wierzył, ze Eve się podzieli w razie nudnej rozmowy i pozwoli zerknąć na ten sam szczyt przez tę samą framugę okiennicy!

Maya podeszła bliżej i położyła się przy krześle zwijając w kłębek. dyszała ociężale, najwyraźniej zmęczona podróżą. Jej oczka rozbiegane latały po nowym miejscu z ciekawością świata analizując każdy skrawek pomieszczenia. Zapach dotarł również do niej, jednak jak gdyby nigdy nic ignorowała go, wiedziała, ze czymś takim to jej nie raczą, ba więcej! Wiedziała, że nie wolno jej jeść przypraw, bo to źle działa na jej organizm.

- Piękne zapachy się unoszą. - Powiedział z uśmiechem już siedząc przy stole chcąc chociaż jakoś zagadać, niewiedząc co powiedzieć, a jeszcze czekali z pewnością na powrót pozostałych 2 synów.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #90 dnia: 13 Sierpień 2015, 11:00:38 »
Najmłodsza, najmniejsza i chyba najbrzydsza z córek, o wąskich oczach i wąskich ustach, a także brakach w uzębieniu ruszyła do kuchni, a po chwili wróciła z miską wody i postawiła ją przy ścianie.
- Co tak sterczycie- burknął Grunaldi. - Siadajcie bo jak kat nad nędzną duszą się pastwicie- posłuszne córki nic nie odpowiedziały, tylko usadowiły się po drugiej stronie, to znaczy tak, że niemal przysłaniały Eve i Salazarowi widok na piękne szczyty.
Evening szturchnęła lekko Salazara, a potem posłała mu uśmieszek. Miał on oznaczać tyle, że dziewczyna łączy się z nim w bólu  niejako przymusu patrzenia na córki Grunaldiego. Ale cóż, trzeba było być miłym, wszak jego rodzina ugościła ich i dała jeść.
-Prawda, pachnie bardzo smakowicie. Piękny pałacyk! Aż dziw, że w tak surowym klimacie można budować takie cuda- zagadała jeszcze. W tym czasie wszedł Eryk i Klemens i zasiedli obok swych sióstr.
- Ano, nawet łatwiej jest! Nie męczą nas upały, ulew specjalnych też nie ma, tylko zwykły miarowy deszcz. Suszy nie doświadczyliśmy nigdy, no poza tym okresem zimowym ale to wiadome- mówił.
Wreszcie na nakrytym zastawą stole pojawiła się wielka misa z baraniną przyniesiona przez żonę Grunaldiego. Ten wstał, wziął specjalne sztućce i zaczął dzielić soczyste kawałki mięsa.
Salazarowi podał karkówkę, piękny kawał bez tłuszczu, ociekający sosem. Jeden z najlepszych kąsków. Eve trafił się chyba udziec, córki dostały nieokreślone kawałki, takie które rozleciały się podczas gotowania. Małżonka otrzymała część żeberek, a Grunaldi sam sobie nałożył mięso z okolic mostka. Klemen i Eryk podzielili się drugim udkiem i golenią.
- Smacznego!
I zabrzmiał dźwięk sztućców obijających się o siebie i talerze.

Evening chciała spałaszować wszystko za jednym razem, nie dbając ani o krojenie nożem, czy prawidłowe nałożenie sobie sałatki. Musiała się jednak opanować, ale i tak jadła szybko i zachłannie. Nieważne, że nie lubiła baraniny! Nic innego tu i tak nie mieli.
-ÂŚwietnie pani gotuje- rzekła do żony Grunaldiego między kęsami.
- Aaaa, to zasługa dobrych hodowców owiec. Mięso dzięki nim jest tak dobre- odpowiedziała skromnie.
« Ostatnia zmiana: 13 Sierpień 2015, 11:03:02 wysłana przez Evening Antarii »

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #91 dnia: 13 Sierpień 2015, 13:38:02 »
Maja widząc idącą kobietę i kładącą miskę z wodą ruszyła niczym rozwścieczona bestia do niej. gdy tylko miska wylądowała na ziemi, zatopiła swój pyszczek pochłeptując wodę jakże zachłannie. Patrząc od tyłu widać jedynie było merdający nad grzbietem ogon z radości.

Salazar w odpowiedzi na szturchnięcie tylko skierował swoje oczy na Eve z ponurą miną, na której jedynie smutek gości, no wyglądał pociesznie jak by miał zaraz się rozpłakać z rozpaczy.


Ale szybko opanował swoją minę i ponownie z fałszywym uśmiechem patrzył na wszystko inne, tylko nie przed siebie w okno. Akurat tutaj cholera... Jakby innych krzeseł nie było! Kłębiło się w myślach, jednak poznać po sobie nic nie dał.

- Pałacyk nadzwyczajny... Z pewnością wiele osób poświęciło swoje życie by powstał w takiej okazałości. Dom rodzinny od wielu pokoleń? - Zapytał, nie mając oczywiście nic złego na myśli, kiedyś budowa pałacu jakiegokolwiek niosła ofiary, chyba że był spokojnie rozbudowywany za każdym pokoleniem, wówczas zrozumiałe było by poświęcenie każdego z nich dla świetności rodu.

Gdy dostał mięsiwo miał dylemat moralny, czy poczują się urażeni, gdy odda część Mayi? zapewne tak... więc nie mógł, zaś widok na przeciw przy stole okrutnie zniechęcał go do jedzenia. I jak tu żyć... Zastanawiał się przez chwilę, gdy wziął widelec w lewą, zaś nóż w prawą dłoń i spokojnie pokroił kawałek karkówki na plastry, zostawiając mały fragment na końcu, po czym każdy kawałek kroił na mniejsze kęsy próbował zająć się czymś innym niż myśleniem o tych córkach i znalazł! zaczął myśleć o kimś innym. Tak wygrywa nasze wewnętrzne ja z rzeczywistością, dając własny obraz sprawy skrywając realia. Sięgnął po pieczywo, które być może pojawiło się na stole,m wszakże wolał buły niźli bulwy, tak więc miał nadzieję, chociaż jak nei było... to przeżył by i bez i tak więc zajadał kawałek po kawałku wyobrażając sobie magiczne chwile, gdy przyjemnie tańczył w karczmie Ekkerund, to wspomnienie nie tylko budziło jego wewnętrzną radość i przyjemność z urokliwych walorów estetycznych tancerki, ale także wspominało okres gdy był spragniony odrobiny wina! Tak sobie poradził z okrucieństwem świata!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #92 dnia: 13 Sierpień 2015, 13:56:58 »
- Piwnice to jeszcze powstały... Za mojego prapradziada. To on stworzył podwaliny. Fundamenty znaczy... A potem mu się zmarło. Mój pradziad zaś miał łeb na karku, wynajął ludzi i podczas jednego lata zbudowali dwa piętra i okryli dachem. Bibliotekę dobudowałem dopiero ja. Gromadzimy tam historię naszego klanu i rodziny- wyjaśnił.
Wszyscy już powoli kończyli kolację. Wtem z korytarza dobiegł ich krzyk pomieszany z histerycznym płaczem. - Pomocy! Wypuśćcie mnie błagam!....
Ktoś jednak szybko pojmał skomlącą dziewczynę i jej błagalne wołania ustały. Wszyscy spojrzeli po sobie. Grunaldiemu wystąpiły kropelki potu na czoło.
- Ach te niewdzięczne służące!- powiedział wreszcie.
- Lara, zaprowadź gości do salonu- nakazała córce matka. Powiedziała jej też jeszcze coś na ucho i było to bardzo tajemnicze.
- Zapraszam do salonu. Jest tam kominek i wygodne sofy- rzekła zawstydzona Lara.
Eve zmieszana wstała od stołu, podziękowała za posiłek, i niezmiernie zdziwiona poszła za dziewczyną...

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #93 dnia: 13 Sierpień 2015, 17:45:13 »
- Ekhem! Panienka Lara poczeka. - Chrząknął głośno i delikatnie chwycił Eve za ramię i spojrzał na nią proszącym wzrokiem, by poczekała. Oczywiście szybko puścił rękaw bo było to jakże nie miłe by tak czynić. Wstał z krzesła. - Panie Grunaldi. Moja służba nie zwykła wołać pomocy, chyba że jest zagrożona, a pokładam wszelką nadzieję i wiarę, że w pana domu jest bezpiecznie i gościnnie tak dla służby jak i gości. Zatem może zechce pan przyprowadzić tu służbę albo zaprowadzić mnie i panią Evening do niej? Zwykłem nie przechodzić obojętnie gdy ktoś woła pomocy. Zwłaszcza, że to "wypuśćcie mnie" brzmiało jakby pętano ją tu siłą. Zgodzi się pan jak mniemam na to, by pomóc panu z niesforną służbą. - Powiedział z uśmiechem i skinął głową a na jego twarzy zagościł jakże miły i serdeczny uśmiech. - Rozumie pan zapewne, że plotki są jak wiatr, dziś wieje tu, jutro w Efehidonie, dokąd niedługo przyjdzie nam się udać, jeżeli nie odmówi nam pan nocnej gościny. Jednak jak spokojnie zaznać snu, gdy nocna mara jak tenże krzyk powróci we wspomnieniach? No nie godzi się przejść bez sprawdzenia, tak jak niegodnym było nie zaproponować wam pomocy w przeprawie górskiej. - Mówił spokojnie bębniąc palcami obu dłoni o blat stołu licząc na nich jak długo zajęło mu wypowiedzenie tych słów. po czym spojrzał na zacnego gospodarza, który jak każdy widać krył swoje grzeszki! I nie dziwota! normalna rzecz mieć swoje na sumieniu! A ciekawość jest jeszcze lepsza, bo dostarcza informacji o wszystkim i o wszystkich!

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #94 dnia: 13 Sierpień 2015, 18:07:48 »
Grunaldi wstał rozeźlony, jego twarz przybrała dziwnych złowrogich rysów, zupełnie innych niż dotychczas.
- Wy południowcy zwykliście wtykać nos w nieswoje sprawy, ale powinniście wiedzieć, że czasem nowi niewolnicy nie mogą pogodzić się ze swoim losem. Proszę nie mówić mi jak mam zarządzać moim domem, bo każdy kto znajduje się pod dachem tego budynku musi przestrzegać moich zasad. Drogę na południe znacie! Nikt wam nie każe tu zostać!!!- krzyczał, unosił głos, a na koniec walnął pięścią w stół aż sztućce podskoczyły.
- Pomogliście nam, owszem. Dostaliście jadło i ciepły kąt. Dostaniecie też zapasy na drogę powrotną. Ale jeżeli zainteresujecie się tym czym nie powinniście.... Biada wam. Możesz sobie być tym sędzią, północ żyje innymi prawami, prawami przetrwania, a nie spisanych reguł! Także albo uszanujecie mój dom, albo każę szykować wasze konie do drogi! A wy i wszyscy ludzie z południa, nigdy nie będziecie tu mile widziani, jako wścibscy i przemądrzali.-warczał Grunaldi. Wstąpiła w niego zupełnie inna osoba, nie do poznania...
Warto też zaznaczyć, że dla nich każdy był z południa, oprócz krasnoludów i okolic Ekkerund.
- Laro... Zaprowadź ich do salonu... proszę... Goście muszą odpocząć- powiedział bardzo potulnym głosem.
Evening nie miała zamiaru pytać o te krzyki. Sama nie traktowała swych sług idealnie, dlatego stwierdziła, że Grunaldi też nie dostarcza im wiele swobód i wygód. Stała obok Salazara zaczerwieniona na twarzy. Nie było jej wstyd, po prostu się mocno zdenerwowała i nie chciała wdawać w dyskusję.
-Sal, to na pewno nic groźnego...- szepnęła mu gdy Grunaldi wreszcie zasiadł. Jego żona zaś opuściła pokój. Synowie siedzieli sztywno, przestraszeni. -Chodźmy już...

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #95 dnia: 13 Sierpień 2015, 18:40:44 »
- Pewnego dnia szli przez miasto ojciec z synem. Ojciec ciągnął za sobą osła. Ludzie zaczęli szemrać: "Spójrzcie, jaki głupiec! Ma osła, a obaj idą pieszo!". Wówczas ojciec posadził na ośle syna i ruszyli dalej. Wtedy ludzie zaczęli mówić do siebie: "Spójrzcie jaki głupiec! Młodego chłopca posadził na osła, a on - starzec idzie pieszo sam". Tak więc ojciec zdjął syna, a sam wsiadł na osła. Reakcja ludzi była natychmiastowa: "Jaki okropny ojciec! Biednemu synowi każe iść, a sam siedzi na ośle".Ojcu nic nie pozostało, jak wziąć syna do siebie. Jadą tak razem na ośle, a ludzie na to: "Co za zwyrodnialcy! Biednego osła męczą!" Tak i ty panie Grunaldi godzisz w swoje imię samemu odmawiając mi zwykłej rozmowy i ganisz na siebie widmo mego wzroku. Jesteś jedynym człowiekiem, który ważył się mnie obrazić jak dotąd przed moim obliczem. Nie przywykłem do tego i nie zamierzam... - Chwycił za widelec i już miał ranić się by wydobyć krople krwi na wierzch by zabić ojca rodziny. Lecz Eve powiedziała co powiedziała... I jak to mówią - zmiękł. Puścił zaciśniętą pięść na rączce widelca, który bezwiednie opadł na stół.
- No dobrze... - odparł lekko rozeźlony ale potulnie zrezygnował z chęci odpłaty, chociaż miał nadzieję, że dość nagadał teraz, by Grunaldi sam go zaatakował! Wtedy uda mu się zrealizować swoje bez koniecznosci ponownego przybywania w to miejsce! Ale nie wiedział. udał się za Eve i Larą...

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #96 dnia: 13 Sierpień 2015, 19:02:14 »
Kłótnia kompletnie zasmuciła dziewczynę. Przybyli w gości a tu jeszcze takie niespodzianki...

-Sal, ja wiem że to było podejrzane, ale nie można tak od razu na kogoś napadać, żądać czegoś no i... Jeśli nie chcemy zamarznąć w ciemną zimną noc to lepiej słuchać się Grunaldiego- mówiła ściszonym głosem, alby Lara idąca na przodzie nie mogła posłyszeć o czym rozmawiali.
A Lara prowadziła ich rzeczywiście bocznymi korytarzami. Nie szli głównym, pięknym i szerokim przejściem, tylko cienkimi ścieżkami prowadzącymi nie wiadomo gdzie i jakoś na około. Nie było tu ozdób w postaci luster czy obrazów. Schodzili i wchodzili po schodach kilka razy, ale wreszcie dotarli do salonu.
Było to duże pomieszczenie, bardzo piękne i zadbane. Na głównej ścianie stał ozdobny ceglany kominek, a w nim płonął ogień. Na bokach stały regały z książkami, a wokół kominka wygodne tapczany i fotele. Na podłodze leżała cielęca skóra.
- Zechcą państwo tu poczekać, aż przygotuję pościele - oznajmiła Lara i wyszła.
Eve zaś usiadła na przeciwko kominka i westchnęła.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #97 dnia: 13 Sierpień 2015, 19:34:30 »
- Eve, podejrzane... wcale niekoniecznie, każdy może traktować niewolników jak chce. Ale jeżeli nie była ta osoba najemnikiem niewolnikiem, to była równa nam, może i bez tytułu... Jeżeli mogę być szczery, mimo zniesienia najemnictwa, to nie zmienia stanu czym jest niewolnik a cechuje się wieloma względami tym samym z wyjątkiem innej nazwy i rozumiem lepsze i gorsze traktowanie. Jednak wierzę też, ze prawda nas wyzwoli, widziałaś jak się spocił i wkurzył? czy go uraziłem nazywając okrutnikiem? nie, grzecznie poprosiłem o spotkanie ze służbą. A że wybuchł jak wulkan to już nie moja wina... - tłumaczył się ze zwieszoną głową opartą o rękę, patrząc na kominek... - "Słuchać Grunaldiego", zależy czego ten cap będzie jeszcze chciał... Piękne te góry to prawda, ale nie wszystkie widoki tego wieczora były piękne... Nie wiem czym on się zachwycał. Jedno wspomnienie dziś uratowało mnie, ze zdołałem dojeść tą kolację w ogóle...

- Jak twoje wrażenia Eve, czy miło ci tutaj? dobrze? -
Dopytywał z ciekawości Eve czy podoba jej się tu, czy smakowała jaj kolacja, tak liczył się z jej zdaniem i chętnie chciał poznać jak się czuje co czuje co lubi i szanuje, co jej tego dnia szczególnie zapadnie w pamięci a co wzbudzi lęki i niechęci... Mówił półgłosem mimo, że lara wyszła, wkońcu tutaj to już nic nie wiadomo, może nawet ściany mają uszy.

Offline Evening Antarii

  • Arystokrata
  • ***
  • Wiadomości: 3863
  • Reputacja: 4704
  • Płeć: Kobieta
    • Karta postaci

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #98 dnia: 13 Sierpień 2015, 20:13:44 »
-Może to nic nieznaczący incydent? Nie brałabym tego jakoś specjalnie do siebie. To trochę inny świat, nie wiem czy zauważyłeś. Oni tu naprawdę muszą walczyć o życie każdego dnia. Nie wiem co to było, aczkolwiek jeśli się nie powtórzy to nie nasza sprawa i tyle...- powiedziała zmieniając pozycję na wygodniejszą. Wpatrywała się w ogień.
-No córki mu nie wyszły- zaśmiała się. -Tutaj pewnie uważane są za bardzo ładne jako córki wodza- uśmiechnęła się. -Tylko nie wiem czy to po niej czy po Grunaldim?...
-Nie wiem..., jesteśmy tu jakieś trzy godziny, ja jestem zadowolona, nie ma co narzekać. Poczuj jak jest ciepło! W drodze strasznie wymarzłam pomimo kubraczka- uniosła kąciki ust zadowolona, że jej ciepło. Tak zwyczajnie.
-Już bardziej dziwiło mnie to, co stało się z Edgarem.

Canis

  • Gość
Odp: Basen północny
« Odpowiedź #99 dnia: 13 Sierpień 2015, 20:31:39 »
- Pewnie co najgorsze z niego i co najgorsze z niej, zlepek niedoskonałości, współczuję Grunaldiemu i jego synom, mają tutaj festiwal urody na co dzień. Uśmiechał się prześmiewczo. - Swoją drogą musisz uważać na nich, bo mając takie widoki jak twój w obliczu takiej "nieprzychylnej" kobiecej urody wokół, mogą być jeszcze bardziej napastliwi niż ja podczas tańca także wiesz... - uśmiechnął się z trwogą i współczuciem w oczach po czym już został tylko uśmiech pokazujący no może nierówne bo mistrzów od zębów nie odwiedzał, ale białe i całe żeby o!

- No kubraczek chronił nam tułów, mi nogi, uda też wymarzły, dzięki czapce uszy mam całe, tak pewnie już czerwone i odmrożone by były! bardzo praktyczny prezent, dzięki ci wielkie za wszystko! - mówił również zacierając ręce wyciągnięte w kierunku paleniska. również cieszył się z dogodnych domowych warunków mimo minionej niesnaski z gospodarzem.

- Z Edgarem, nie jestem pewny, ale chyba... Wrócił do domu Erosa. Też tam byłem, lecz tylko chwilę. Co znaczy, ze być może jeszcze go spotkasz, tak jak i mnie spotkałaś ponownie. - Powiedział z uśmiechem, jakby to było niemal oczywiste.


Forum Tawerny Gothic

Odp: Basen północny
« Odpowiedź #99 dnia: 13 Sierpień 2015, 20:31:39 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top