Chłopak natomiast poczuł się nie tyle doceniony, co przeceniony. Popatrzył lekko nieufnie na człowieka w masce. To chyba było jego pierwsze spotkanie z wampirem.
- To nie żart - powiedział niepewnie. - Przyśnił mi się jeździec. Na czarnym koniu, z wagą i bez twarzy. Ale moment! Kim wy... Co wy... Skąd te pytania? - ponownie młodzieniec był bardziej zdziwiony niż oburzony.
- Jak już mój towarzysz zauważył, czuł to samo. A przy okazji sprawdzamy, czy w podgrodziu nie dzieje się nic niepokojącego - jak widać bard nie uznał za słuszne grać w otwarte karty. Pominął sny Florentiny bez mrugnięcia. - A trafiliśmy tutaj, bo Dragosani - uśmiechnął się przyjaźnie do wampira, choć gest ten był bardziej skierowany do chłopaka, by wzbudzić jego zaufanie - pomógł twojej babci, gdy jakieś zbiry ją napadli. I tak tu jesteśmy. Zatem może opowiesz nam więcej?
- Więc... Już jakiś miesiąc temu śnił mi się ten jeździec. Pamiętam, bo wtedy Mona... - zarumienił się, lecz spróbował wybrnąć:
- Po prostu pamiętam. No i wtedy zacząłem trochę chudnąć. A to akurat dobrze, bo niezły pulpet byłem! - uśmiechnął się. - Ale żadnych dziwnych wydarzeń poza tym. Do pracy się wtedy też zacząłem przykładać, bo pomagam na magazynie, więc to pewnie wszystko przez to...
Drago usłyszał to już wcześniej, ale do domu zmierzała babcia. Sama. Po chwili weszła wolno do środka.
//: Słońce jeszcze na niebie, ale już powoli powoli będzie się chować