- Nie nic. - odparł ork kierując się że spuszczoną głową do wyjścia, jakby odczuwał jakiś respekt.
Jednak nagle, gdy przechodził koło nich bardzo szybko i z niewyobrażalną dla człowieka siłą przywalił jednemu z całą mocą łokciem w nos, łamiąc go dotkliwie z dziecinną łatwością. Po takim uderzeniu nikt nie dziwił fakt, że strażnik odleciał na plecy odruchowo łapiąc się za krwawiące nos. Krew bryzgała obficie, bo uderzenie było naprawdę mocarne.
( mechanicznie - orkowe ogłoszenie na bodajże dwa posty lub sześć godzin)
Po uderzeniu ork korzystając z zaskoczenia i tego, że nie byli oni w tak krótkim czasie wyjąć broni, złapał drugiego, podniósł za szyje w powietrze na wysokość głowy,zaś drugą ręką odpiął od pasa topór i bezceremonialnie, szybko poderżnął mu gardło, że ten nawet nie był w stanie wydać z siebie choćby jęku. Krew popłynęła mu po dłoni lekko barwiąc jego rękawy koszuli szkarłatnym kolorem. Odrzucił go pod ścianę i szybkim krokiem ruszył dobić leżącego.
( 1 finisher z wyspecjalizowania + 1 umiejętność rasową - 1 upojenie = 1 finisher )
// Czy z tych dwóch uzbrojonych bywalców karczmy, jeden z nich jest tym, z którym tak wytrwale się pojedynkowałem w piciu?
Czy z racji z tego, że jest to obóz wesołych moczymordów, to cz owi strażnicy nie powinni być też lekko wstawieni. To tylko taka luźna dygresja