Po odskoku wilka, Hallow zaczął się delikatnie uśmiechać. Tylko on był na tyle tępy i głupi, żeby pomyśleć, że walka z krwiożerczym wilkiem może być taka prosta, a jego plan jest zbyt optymistyczny. Jego malutki móżdżek, jeśli można to mało coś tak jeszcze nazwać, chyba nie nadawało się do myślenia i układania planów, bo były dalekie od rzeczywistości. Hallowowi pozostało tylko ponieść się instynktowi, który niekontrolowany wybuchał jak wulkan, rzucając orkiem jak bestią żadną krwi i mordu.
W szale brudny, zielony ludek rzucił się na wilka, który w ogóle nie spodziewając się ofensywy orka, który przed paroma chwilami bronił się tylko przed atakami orka, wywalił gały ze zdziwienia. Próbował uniknąć szarży, którą spokojnie można byłoby porównać się szarży byka lub jakiegoś innego rozwścieczonego dzikiego zwierzęcia.
Wilk jednak nie chciał zostać dłużny i w ostatnich chwilach również poleciał na swoich krótkich nóżkach w stronę orka. Zderzyli się oboje, jednak ork rozpędzony miał o wiele większą siłę przyłożenia przez co wilk odleciał pod ścianę areny. Wilk lecąc i robiąc koziołki po podłożu, zaczął krwawić od rozszarpującego jego skórę piasku. Jednak tylko powierzchownie, nie było szansy, żeby się nie wylizał.
Po starciu walka była jeszcze bardziej zacięta. Wilk był czujny i rozważny, zaś tępy ork rzucał się po całej arenie próbując pochwycić swym ostrzem topora choć skrawek ciała zwierzęcia. Wszystko chybiało, żaden nie wstanie był siebie zranić. Walka dłużyła się, a żadna ze stron nie odpuszczała choć metra wywalczonego terytorium. Oddech orka i wilka był głośny oraz wyraźnie sugerował, że oboje padają ze zmęczenia. Dłużej ta walka nie mogła trwać...
Zmęczenie zaczęło ćmić inteligencje wilka, a myślenie rozwalało mu już skronie. Jego szybki puls czuł na całym ciele, a kończyny porozrywane ciągłymi wskokami i szorowaniem po piasku zabarwionym już trochę na czerwono wywoływały w wilku cierpienie, którego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Ich ruchy były coraz wolniejsze, a wilk zaczynał odlatywać. Ork trzymał się, głównie dzięki adrenalinie, która dodawała mu sił pomimo wielkiego zmęczenia. Jeden błąd, jeden zły krok zadecydował nad walką...
Wilk ponownie wystrzelił jak z procy, centralnie w orka. Chciał postawić na szali swoje życie, bo nie miał siły już dalej walczyć. Ktoś musi tutaj zginąć. Dopiero po chwili zrozumiał jak wielki błąd popełnił. Dopiero wtedy jak poczuł topór na szyi wbity lekkim machnięciem z lewej strony. Krew spływała, tylko po to żeby kapiąc na piasek jeszcze bardziej pogrążyć arenę szkarłatną czerwienią. Ork zrobił zwyczajny unik, a wilk nie miał czasu uniknąć tego uderzenia. Był zbyt zmęczony, aby od razu odskoczyć po wylądowaniu w pustą przestrzeń wypełnioną chwilę jeszcze przedtem przez chytrego orka.
Ork upadł na kolana, próbując złapać oddech. Charkliwy głos był nie do zrozumienia. Pewnie był szczęśliwy, ale emocje rzucające się po pustej głowie odbijały się echem przez co nie można było liczyć na jakąkolwiek reakcje orka. Może był smutny, może szczęśliwy. Tylko sam Stwórca tego świata mógłby teraz zrozumieć tego orka, który nie rozumiał nawet samego siebie.