- Chciałam pomóc, a nie dla zarobku - uśmiechnęła się do kobiety i oddała jej mieszek. Wprawdzie grzywny były jej teraz bardzo potrzebne, bo nauka umiejętności, które pozwoliłyby jej na awans w Konkordacie, jest droga, ale opatrywała z uczynności, a nie chęci zysku i tak miało pozostać. Doceniała gest mieszkańców Progów, jednak dla im pieniądze były znacznie bardziej potrzebne. Wiedziała, że wiele osób pomaga im z dobroci serca w tych trudnych czasach dla tej wioski, ale na pewno byli i tacy, którzy chcieli zarobić na ich tragedii. Wysoka marża? Co to dla nich. W tym rejonie wyspy raczej mieszkańcy nie mogli przebierać w handlarzach. - Pieniądze mi się tam nie przydadzą, ale proszę, byś się za mnie pomodliła - skłoniła się kobiecie na pożegnanie. Istotnie dobro słowo u bogów na więcej się Nessie zda niż grzywny. Nimi co najwyżej mogłaby jakiemuś wupowi rzucić w twarz.
Długoucha, by nie wracać do karczmy i nie przeszkadzać w jakiś ważnych ustaleniach na wyższym szczeblu, ruszyła na plac, gdzie miał znajdować się Silva.
- Hej! Jestem kochana! Kto w to niby wątpi? - rzuciła pozornie gniewnie w stronę dhampira, gdyż były to jedyne słowa, które usłyszała. A niech się tłumaczą! W końcu była urocza i słodka. I zołzowata. Ale to bez znaczenia i tylko czasami.