Stajnia była... gdzieś tam. Niestety Elizabeth nieco się pomyliła i nie oddała swojego małego przyjaciela do stajni, a do rzeźni. Budynki stały obok siebie, z obydwu równie mocno śmierdziało i najzwyczajniej w świecie można było się pomylić. No to Elizabeth się pomyliła, śmiertelnie się pomyliła. Konik został spokojnie i humanitarnie ogłuszony, poderżnięto mu gardło i zaczęto oprawiać. ÂŚciągnięto skórę, pozyskano tyle włosia ile się dało, poćwiartowano mięso, a wnętrzności przerobiono na podroby i podano później jakiemuś kupcowi na obiad. Uwielbiał końskie flaczki.
//Dzieje się tak dlatego, że nie można pozyskać konia na wyprawie, po prostu. Takie są zasady.
Antoine Bennet stał tam, gdzie stał zawsze. Na placu, przy swoim biurku. Ujrzał Elizabeth już z daleka, gdyż tak ochoczo podskakiwała i podrygiwała. Pomachał jej, żeby go dostrzegła.