Z czasem na placu było coraz mniej ludzi. Zbliżał się zmrok, właściwie był już tuż tuż, i ludzie zwyczajnie wracali do swoich domów. Jedynie muzyk pod drzewem nie wyglądał, aby miał sobie iść. Grał teraz jakąś skoczną piosenkę o wampirze i anielicy, która mogła oddychać pełną piersią. Szczególną uwagę w piosence zwracał uwagę właśnie na tę pełną pierś. Reszta tematów piosnki była tylko otoczką. W końcu skończył śpiewać, niemalże dokładnie w chwili, gdy słońce zaszło za horyzont. Oczywiście samego zajścia słońce nie było widać, odległy horyzont zasłaniały zabudowania miasta. Grajek rozejrzał się po placu, potem zerknął do kapelusza, który to leżał przed nim. Zaklął coś pod nosem, zapewne rozczarowany kwotą, która zebrał. Zgarnął monety do kieszeni, założył kapelusz na głowę i oddalił się, podśpiewując sobie piosenkę o kosturze driuda i elfce, która mogła.oddychać pełną piersią. Evening została na placu sama.
Przynajmniej do pewnej chwili. W końcu ktoś wszedł na płac. Z racji małej ilości światła ciężko było.go dostrzec i rozpoznać. Postać wyszła .a środek placu i rozejrzała się. Przybysz chyba zauważył Evening, gdyż ruszył w jej kierunku. Teraz dziewczyna mogła zauważyć, że to ork. Duży i brzydki, z pałka przy pasie.
- No to cho. Kazali cię przyprowadzić od razu - powiedział, chyba rozpoznając, że Evening to właśnie ta, która dostała list.