- Dzieki za informacje, bede ostrozny! Bywaj! - rzekl po czym wyszedl
Krasnoluda czekala wedrowka w miejsce gdzie rozstali sie z Jedrkiem, bylo juz ciemno a uliczki byly puste, nic dziwnego bylo juz grubo po polnocy. W domach pogasly juz swiatla a w przydroznej karczmie bylo slychac tylko nieliczych "niedobitkow" ktorzy zalani spiewali sprośne piesni. Przyzwoici mieszkancy miasta juz dawno spali, a krasnolud w szybkim tempie maszerowal w strone bramy miasta. Zakryl swoja twarz kapturem oraz bron przykryl plaszczem tak aby nie rzucac sie w oczy nikomu. Innymi slowy zjednoczyl sie z noca. Podroz byla krotka i przyjemna, krasnolud przybyl pod bramy miasta, nagle zza zakretu niespodziewanie pojawil sie patrol straznikow ktorzy zmeczeni musieli rutynowo sprawdzac ulice, Sil schowal sie za murkiem by nie dac sie zauwazyc. Straznicy zaspani nie zauwazyliby go nawet gdyby stal na srodku ulicy. Gdy patrol minal krasnoluda ten wyszedl z ukrycia i zaczal sie rozgladac w poszukiwaniu wejscia do tunelu.