Gunses rozchylił wargi, spod bladych ust błysnęły bielą zęby, cztery duże kły były widoczne nawet w ciemności nocy. Wampir zaciągnął się powietrzem w którym unosił się zapach wilków. Stanął pewnie, na lekko rozstawionych nogach, bokiem do celu. ÂŁuk refleksyjny, będący świtem zmierzchu żywota psowatych trzymał w lewej dłonie, w zaciśniętej pięści demonicznego szponu. Prawą ręką wydobył wydobył bezszelestnie strzałę. Przyłożył do łuku, naciągnął. Linia cięciwy przecinała jego prawe oko, dzieliła je, niczym kocia średnica. Warg krążył między drzewami, trudno było w niego wymierzyć. Gunses wycelował więc w wilka. Receptorami na skórze precyzyjnie określił kierunek i moc lekkiego wiatru. Oczy automatycznie oceniły nierówność terenu a w doskonałym umyśle nieśmiertelnego został nakreślony tor lotu strzały. Syknęło. Cięciwa zagrała niczym struna harfy. Grot strzały ruszył, pchany siłą naciągu łuku, przecinał powietrze i nieuchronnie zbliżał się do ofiary. Wilk podniósł w górę swój trójkątny łeb i nim zdążył zareagować grot zagłębił się w czaszce wilka pomiędzy jego oczami. W tym czasie wampir naciągał cięciwę po raz drugi. Zaskoczone wilki spojrzały na kompana zainteresowane głuchym dźwiękiem uderzenie strzały i padającego na liście ciała. Przestraszone miały rzucić się do poszukiwania napastnika. Kolejna strzała mierzona w tors wilka biegnącego wprost na wampira trafiła go w mostek, przebiła się przez niego i dotknęła serca. Przeciwnicy pojęli gdzie stoi wampir, rzuciły się na niego razem, w grupie, dwa atakując od przodu, dwa pozostałem, w tym warg z boków. Gunses wykonał krótki rozbieg, na trzy kroki. Wyskoczył w górę, przeleciał 10 metrów dalej, pomiędzy drzewa. Wilki wyskoczyły w górę zbyt późno, nie udało im się sięgnąć nóg wampira. Gunses spadając na ziemie, na proste nogi już naciągał cięciwę. Kiedy wylądował odwrócił się momentalnie, przymierzył, wycelował, wypuścił. Strzała zasyczała, łuk zadrżał. Grot tnąc powietrze dosięgnął łba kolejnego wilka i posłał zwierzę na ziemię. Pozostałe trzy zbliżyły się do Gunsesa, który wyrzucając w przód wolną prawą dłoń zakrzyknął
- Aenye! - z rozrzuconych palców dłoni wytrysnęło światło, którego moc uderzyła po oczach pozostałe dwa wilki i warga. Niespotykana jasność rozświetliła na chwilę krajobraz przed wampirem, który lekko zmrużył oczy. Zaraz po tym kraina utonęła w mroku, wampira zaś wyskoczył w górę, złapał się gałęzi wiszącej 4 metry nad nim, podciągnął się na jednej ręce i wyrzuciwszy swe ciało do góry w miękko wylądował nogami na gałęzi. Jego natura pozwoliła mu na utrzymanie równowagi, szybko wyprostował się, wyrwał kolejną strzałę z kołczana, nałożył, wymierzył, strzelił. Oślepione wilki na próżno rozglądały się na wszystkie strony próbując złapać węchem czy słuchem obecność wampira. Strzała posłana z góry posłała kolejnego wilka na ziemię. Cadacus dobył kolejnej strzały, wycelował w wilka który przewrócił się o truchło poprzednika i wywalił się na ziemie. Strzała Gunsesa nie pozwoliła mu wstać ponownie z ziemi. Został warg. Gunses uśmiechnął się, zeskoczył z drzewa. Dźwięk upadku zwrócił uwagę ostatniego z drapieżników, który spojrzał na Gunsesa. Jego wzrok już zyskiwał na percepcji. Gunses naciągnął, wymierzył. Warg zawarczał i rzucił się na wampira. Gunses niczym posąg nieustraszonego strzelca stał, celował, zamknął powieki i ponownie je otworzył. Spojrzał w ślepia dzikiej bestii i posłał pomiędzy nie strzałę. Warg wywrócił się, uderzył w ziemie, pęd popchnął go do przodu, jego cielsko zatrzymało się w chwili kiedy lotki strzały dotknęły skórzanej zbroi nieśmiertelnego.
0x Warg
0x Wilk
23-6=17 mithrilowych strzał