Trawa była już nieco nieświeża. Naprawdę ciężko o świeżą trawę pod koniec mroźnego Hemis. Więc podgryzanie jej wcale nie było takie przyjemne, jak mogłoby się wydawać.
Jechali do stolicy, głównie w milczeniu. W milczeniu tym mijały godziny, dni nawet. Było też spokojnie. Na trakcie spotkali tylko kilka innych wozów, i.zdecydowanie nie byli to bandyci. Chyba, że kupców.zaliczyć do tej kategorii, co w niektórych przypadkach mogłoby być właściwie. Jechali więc dalej.
Miłego kilka dni. Głównie w milczeniu. Mogul nie zaczynał rozmowy, Wątroba i Wątróbka też. A kto wie co by było, gdyby porozmawiali? Może cała historia potoczyłaby się inaczej. Dotarli do Efehidon. Kupcy wysadzili orka na jednej z głównych ulic miasta, im. Dragosaniego. Teraz należało znaleźć jakiś transport na północ. W zasadzie to nie powinno być trudne, gdyż i tam często kursowali kupcy. Traktem, po rzece, zależnie od kupca. Więc można było wybierać. Mogul wybierał więc. Szukał i przebierał. I w końcu znalazł odpowiedniego kupca. Człek ów był niskie i gruby, handlował przyprawami. Pieprzem głównie. Nazywany był ÂŚledziona. Jacek "ÂŚledziona". Zgodził się zabrać orka i po godzinie wyruszyli w drogę. Traktem, nie rzeką. Również i ta podróż krótka nie była. Minęło trochę dni, nim wozy ÂŚledziony zbliżyły się do celu. Miasta Golinog w gminie Aqtos, w hrabstwie Terwor. Korowód wozów wjechał do miasta. Były ostatnie dni Hemis.